wczesnym rankiem - codzienność młodej mamy, polonistki i bibliotekarki
  • STRONA GŁÓWNA
  • CODZIENNOŚĆ
    • Radości
    • Refleksje
    • Organizacja
    • Chwila dla siebie
    • Z pamiętnika
  • KREATYWNIE
    • Opowiadania
    • Dom
    • Sztuka
  • POLONISTYKA
    • Pisanie
    • Książki
    • Studia polonistyczne
      i edytorstwo
  • OKOŁOPSYCHOLOGICZNE
  • POLECAM
  • O MNIE I BLOGU / KONTAKT
nowy wpis w każdy wtorek o 19:00


 

Po co piszę? 

Zadaję sobie to pytanie, odkąd zaczęłam wczesnym rankiem. Wcześniej, gdy byłam dzieckiem, później nastolatką, pisałam dla rozrywki, dla zabicia czasu, dla upamiętnienia każdego mojego dnia, dla znajomych (wtedy życie kwitło na blogach, fotoblogach, gadu-gadu, czatach i innych tego typu miejscach w Internecie). Teraz, gdy jestem już przecież DOROSŁA, nie wypada mi pisać wszystkiego, czy też nie wypada mi pisać bez powodu. A przynajmniej to sugerują mi czasem natrętne myśli.

Piszę, bo po prostu lubię? Ale po co dokładać do tego zalewu treści, który jest obecnie w Internecie, jeszcze więcej? I co ja, zwykła dziewczyna, mam do powiedzenia więcej/lepiej ponad to, co już ktoś inny napisał?

Piszę, bo mam talent? Głupio przecież tak się do tego przyznać. To takie zarozumiałe, prawda? Powiedzieć o sobie "jestem w tym dobra". Wierzyć w to, a nawet pozwolić sobie  w i e d z i e ć  to.

Piszę, bo czuję, że mam coś do przekazania? Głównie to, że zwykłe życie jest super - i to zwykłe w dosłownym rozumieniu tego słowa, to znaczy takie, jakie jest. Że nie trzeba go kreować. Że można czuć sprzeczne emocje, np. w macierzyństwie. Że nie wszystko jest łatwe czy zero-jedynkowe. Że dwie rzeczy mogą być prawdą. Że będąc osobą po studiach humanistycznych, do tego bibliotekarką, redaktorką, można odczuwać niechęć do "wyższej" literatury czy ambitnych filmów i od lat sięgać głównie po odmóżdżające programy telewizyjne czy książki-młodzieżówki obyczajowe/romansowe. Że bycie mamą można przeżywać bardzo trudno, jednocześnie kochając tę rolę najmocniej. Że można być osobą wierzącą, praktykującą katoliczką, a jednocześnie śmiać się z memów o papieżu czy widzieć rzeczy, nad którymi jako Kościół musimy pracować. I w drugą stronę - że gdy są piękne, magiczne, "instagramowe" momenty, można je pokazać i nie trzeba na siłę ich z tego odzierać. Że można przyznać, że nie daje się rady i można przyznać, że radzi się sobie świetnie. I tak dalej, i tak dalej.

W tym ostatnim "piszę, bo..." jest chyba najwięcej moich wątpliwości. Jak teraz, gdy jestem w trakcie tworzenia wpisu o trudnościach w moim macierzyństwie. Bo chcę pokazać po prostu, jak było u mnie, licząc na to, że może jakiemuś rodzicowi obecnemu lub przyszłemu, pomoże to mówić o swoich trudnościach czy uznać je za naturalne. Ale co jeśli zostanę opacznie zrozumiana? Co jeśli z tego wpisu wybrzmi w jakiś niezwykły sposób, że kocham moje dziecko choć odrobinę  m n i e j, bo macierzyństwo mnie doświadczyło? Co, jeśli...?

Dlatego dziękuję za każdy komentarz, wiadomość prywatną czy "hej, czytam twój blog, kiedy kolejny wpis?", wypowiedziane przy okazji spotkania. Za odpowiedzi na Instagramie. Chowam te momenty w pamięci, a wiadomości często screenuję i przechowuję w osobnym folderze na telefonie. Gdy po raz setny wątpię w to moje pisanie, opowiadanie codzienności, odpalam je sobie i przypomina mi się, dlaczego warto. Rozlewa się w moim sercu ciepełko, które napędza mnie do działania.

Zawsze, gdy wracam do punktu wyjścia i ponownie muszę "szukać siebie", zadaję sobie to kultowe pytanie z filmu "Chłopaki nie płaczą" - co chcę w życiu robić? A gdy odpowiedź brzmi "nie wiem", zastanawiam się, co lubię, w czym jestem dobra, co sprawia mi radość, co daje spełnienie. Jedną z pierwszych myśli, która przychodzi jest właśnie PISANIE. Tworzenie. Słowo - to na "papierze", bo w tym wypowiadanym nie jestem zbyt zręczna, choć próbuję czasem co nieco przemycić na moim Instagramie @wczesnymrankiem w bardzo nieregularnych i niezbyt udolnych, ale przyjemnych dla mnie w robieniu, gadanych filmikach. 

Właśnie, skoro o tym mowa. Teraz każdy może o swojej codzienności opowiedzieć, a nawet pokazać najbardziej trywialne jej fragmenty, co jeszcze niedawno nie przyszłoby nikomu do głowy. Uwielbiam oglądać tego typu treści i mnie ten wspomniany "zalew" osobiście nie przeszkadza. Ale gdy ja sama to robię, wymagam już od siebie jakiegoś bliżej nieokreślonego WIELKIEGO SENSU. A może sensem może być po prostu dostrzeżenie codzienności taką, jaką jest? Bycie w niej? Pokazywanie, że "ja też tak mam"? Bo wiecie, co wnoszę do tego zalewu treści? Swoją perspektywę. O niej, o moim doświadczaniu, nikt inny nie jest w stanie opowiedzieć, tylko ja. Beze mnie to nigdy nie powstanie, nie zostanie powiedziane. Dlatego każdy jest wyjątkowy i niezastąpiony, mimo że wydawać się może, że robi to samo, co wszyscy. Nie, bez żadnego z nas ten świat nie będzie taki sam.

Dygresja goni dygresję. Trochę taki strumień świadomości mi się tu robi. Wracając więc do wątku z "Chłopaki nie płaczą" - jeden z bohaterów filmu ma prosty przepis na to, co zrobić, gdy już sobie na to kluczowe pytanie "co chcę w życiu robić" odpowiem. Laska mówi: "potem po prostu rób to". No więc robię. Staram się. Mimo wątpliwości, mimo czasem poczucia braku sensu lub lęku o bycie inaczej zrozumianą, mimo wstydu (bo przecież nie robię tego anonimowo, mam pracę, mam środowisko, w którym przebywam - wszędzie tam są znajomi, którzy mogą czytać, co piszę, i oceniać), mimo to, że systematyczność jest cechą, którą nie wiem, czy kiedykolwiek w czymkolwiek osiągnę.

A dlaczego piszę o codzienności? Zwyczajnie dlatego, że ją kocham. Nie jestem typem marzyciela, raczej osadzam się dość głęboko w realizmie i to o nim lubię najbardziej marzyć. Zwyczajność to coś, co mnie zachwyca i daje najwięcej inspiracji. A gdy, jak każdemu czasem, wydaje mi się nużąca i bez wyrazu, pisanie o niej sprawia, że wyszukuję w tej szarości momenty ważne, piękne, trudne, różne promyki i okazuje się, że tych odcieni jest więcej, niż mi się wydawało. Codzienność dostarcza mi najwięcej tematów i najbardziej pobudza moją kreatywność. 

Kurczę, naprawdę wydaje mi się, że to pisanie ma sens. Że to część mnie. I że mam za tym iść. 

Ściskam
Kasia L.

Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O MNIE


Kasia Lewandowska

Polonistka pracująca jako bibliotekarz
i redaktor, spełniająca się też w roli pisarki.
Szczęśliwa żona ucząca się kochać życie
i wypełniać sensem każdy dzień.

Więcej o mnie: Szerzej o mnie i blogu

A na co dzień udzielam się tu: instagram.com/wczesnymrankiem

Zapraszam!


(fot. Justyna Szyszka / bezflesza)

LUBIANE WPISY

  • Po co piszę?
  • 2024 -> 2025
  • Jestem mamą
  • Czas ze sobą (solo date) i plany na 2023
  • O MNIE I BLOGU

INSTAGRAM

instagram @wczesnymrankiem

ARCHIWUM

  • ▼  2025 (2)
    • ▼  czerwca (1)
      • Po co piszę?
    • ►  marca (1)
  • ►  2023 (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2022 (34)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2021 (13)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (2)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (2)

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Miło mi!
Dzięki, że jesteś i czytasz :)

Copyright © wczesnym rankiem - codzienność młodej mamy, polonistki i bibliotekarki. Designed & Developed by OddThemes