Jesień już co prawda niemal za nami, ale nie może tu przejść bez echa. Wczesnym rankiem zaczęło się przecież od tekstu Nadchodzi jesień i uczę się ją kochać - 10 zalet. I tak co roku (z małą przerwą na "urlop macierzyński") jesień inspiruje mnie do napisania paru słów. Tym razem mam trzy główne myśli, wokół których skupiam swoje "przetrwanie" - bo, jak pewnie już wiecie, ten okres nie należy do moich ulubionych. Mimo to staram się z niego czerpać, a z Wami chciałabym podzielić się tegorocznymi sposobami na jesienną (i nie tylko) radość z życia.
1. Nie rezygnuj
Uważam, że wiele rzeczy da się zrobić "pomimo" - złej pogody, kiepskiego nastroju, braku motywacji. Nie zawsze warto czekać na najodpowiedniejsze warunki, bo można się ich zwyczajnie nie doczekać. A może zaskoczą nas już w trakcie danej czynności/realizowania planu?
Mam w głowie obrazek siebie sprzed dwóch lat, przemierzającej moje osiedle w deszczu, wietrze i ciemności, zabarykadowanej kurtką zimową z dużym kapturem, w wózku wioząc dwumiesięcznego synka. Taki "spacer" był dla nas jedynym wyjściem, by nie oszaleć, a dziecku zapewnić spokojny sen - dzisiaj jest dla mnie doskonałą ilustracją powiedzenia "nie ma złej pogody - jest tylko zły ubiór". I jasne, okoliczności mojego życia się zmieniły i bardzo możliwe, że obecnie zrezygnowałabym z aktywności poza domem w aż tak kiepskiej pogodzie, ale ta sytuacja pokazuje mi, że warto się zastanowić, czy aby na pewno trzeba rezygnować jesienią z tego, co robiło się dotychczas. Czasem wystarczy drobna modyfikacja :)
2. Zmień myślenie
Brzmi jak motywacyjny frazes, ale w rzeczywistości chodzi o to, żeby obrócić myśl automatyczną o 180 stopni. Przeczytałam ostatnio dwie rzeczy dotyczące szczęścia życiowego, które ze mną zostały. Po pierwsze, że "nie brakuje ci szczęścia, tylko samodyscypliny" (rolka @bbrzydko), a po drugie: "to nie szczęśliwi ludzie są wdzięczni, ale wdzięczni są szczęśliwi" (stories @aniasieradzan) - przy czym w pierwszym wypadku mówimy oczywiście o sytuacji, w której rzeczywiście nie brakuje nam ważnych dóbr, typu zdrowie, pieniądze itp. Można tą ciemnością i słotą jesienną się dołować, ale można też obrócić ją w coś dobrego, w okazję do spróbowania czegoś nowego, na co może by się nie wpadło, gdyby za oknem było słońce i 30 stopni (no dobra, 20, patrząc na tegoroczne lato...), bo prawdopodobnie siedziałoby się na plaży.
Co roku jesienią wracam do hobby, które na jakiś czas porzuciłam, lub próbuję czegoś nowego. W ten sposób cztery lata temu zaczęłam malować akwarele, założyłam blog, a dwa lata temu nauczyłam się szydełkować. W tym roku mam z kolei zamiar dokończyć rozpoczęty zeszłej jesieni kocyk dziecięcy i podjąć wyzwania malowania codziennie przez 30 dni jednej małej akwarelki. Czy wyrobię się do zimy? Najwyżej troszkę sobie czas na te postanowienia wydłużę ;)
3. Dbaj o siebie
Na koniec myśl tytułowa tego wpisu: wspieraj się. Jesień przypomina mi o tym, że muszę o siebie dbać, jeżeli chcę zachować dobrostan. Dobry nastrój i siły do życia nie biorą się znikąd. Tak jak leki nie zadziałają, jeśli ich nie weźmiesz, tak niech zatroszczenie się o siebie może troszkę bardziej niż zazwyczaj, niech będą "tabletką" na typowo jesienną chandrę. Tak, to Twoja motywacja do zastanowienia się, czego Ci teraz brakuje. A potem spróbowania tych braków uzupełnić.
Ściskam jesiennie
Kasia L.




4 comments
Na wszystko jest odpowiedni czas. ;) Ja zaczęłam doceniać jesień, gdy przekroczyłam 40-tkę. Uwielbiam ten stan pomiędzy, między głośnym latem i cichą zimą. Długie spacery w malowniczej scenerii - idealny moment na złapanie głębszego oddechu i chwilę kontemplacji, pobycia z samym sobą. :)
OdpowiedzUsuńDo tego też nawiązuje Twój tegoroczny jesienny wpis. Wspominasz o zmianie myślenia i dbaniu o siebie. Skłania mnie to do pewnych podsumowań - koniec roku tuż tuż. ;) Może warto zawczasu pomyśleć o celach na kolejny, a nawet zacząć je nieco wcześniej realizować? :D
Życzę magicznego czasu i dziękuję Ci za to, że przypominasz o rzeczach ważnych! :)
Oj tak, ja również uwielbiam jesienne spacery, nawet gdy ta sceneria nie jest akurat szczególnie malownicza. Na pewno aura skłania do refleksji i budzi melancholijną stronę natury :)
UsuńBardzo dziękuję za miły komentarz!
Kasiu, wywołałam cię wczoraj myślami. Chciałam wejść na blog, by sprawdzić, czy na pewno nie ominęłam żadnego wpisu. I wiesz co? Zapomniałam jak nazywa się blog. Dziś wchodzę na IG a tu nowy wpis. Moja jesień to właśnie spacery w każdej możliwej pogodzie, ale też długie wieczory na macie do zabaw, czasem patrzę przez szybę i obserwuję jak życie pędzi a mój świat na chwilę się zatrzymał, choć najpiękniej, jak może.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola
Ładne szyszki namalowałaś.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię jesieni, zwłaszcza tej późnej. Czas na spacery i wszelką aktywność podwórkowo polową skraca się tak, że po pracy właściwie nie ma go wcale. Łatwiej jest utrzymywać dyscyplinę jak jest dobra pogoda, a ubranie siebie i dziecka nie przypomina przygotowań do zdobycia Mt Everest.
Także tak, trzyma się ramy Kasiu.