Biegłam kiedyś na autobus, jak zwykle spiesząc się do pracy. Nawet nie zauważyłam, kiedy potknęłam się o własne nogi i już szorowałam kolanami po betonie. A wraz z kolanami - ręką, w której trzymałam telefon. Gdy już się otrząsnęłam i opanowałam płynącą krew pomieszaną z brudem kostki brukowej, zestresowana odwróciłam telefon, by zobaczyć, w jakim stanie jest jego ekran. Okazało się, że jest nie tylko mocno popękany (a miałam go od dość niedawna), ale też tak upadłam, że kompletnie przeszorowałam go w jednym z rogów i w efekcie kruszył się, odsłaniając swoje podzespoły.
Widząc, że jest kiepsko, podświetliłam ekran, żeby dokładniej ocenić straty. Ukazała mi się tapeta, którą miałam na ekranie blokady, a na niej duży napis wśród kolorowych kwiatów: "Rejoice always" - czyli jeden z moich ulubionych fragmentów z Pisma Świętego. Do dziś mam w głowie ten groteskowy obraz całkowicie połamanego ekranu i przezierającego spod szkła przypomnienia: "Zawsze się radujcie". No właśnie. ZAWSZE się radujcie.
W moim odczuciu nie chodzi tu o jakąś wesołkowatość czy o to, żeby uśmiechać się, gdy dzieje nam się coś złego, z czym sobie nie radzimy - mamy prawo wtedy płakać, czuć smutek, złość, rozczarowanie czy inne trudne emocje. Chodzi o postawę serca, które jest wdzięczne, o pogodę ducha pomagającą w trudnościach, o otwartość i zgodę na to, co jest. W dalszej części tego fragmentu z Listu do Tesaloniczan św. Paweł pisze między innymi: "W każdym położeniu dziękujcie" i "ducha nie gaście". Lubię przypominać sobie o tym, gdy zwyczajnie siada mi nastrój. Wraca wtedy do mnie poczucie, że ode mnie też wiele zależy i że nie mam wpływu na zdarzenia losowe, ale mam wpływ na moje podejście do nich i nastawienie.
Jednym z moich życiowych starań jest bycie pogodnym człowiekiem. Widzę w tym dużą wartość, przede wszystkim dla siebie, ale też dla osób z mojego otoczenia. Bardzo lubię dni, w których w najzwyklejszych miejscach na świecie spotykam ludzi oddanych swojej pracy, wykonywanym zajęciom w 100%, z radością, z poczuciem misji - z poczuciem, że robią coś dobrego. Pan z pobliskiego warzywniaka, który widząc mnie, od razu z uśmiechem na ustach pakował mi bułki, zanim jeszcze o nie poprosiłam - bo pamiętał, że często po nie przychodzę - potrafił mi poprawić humor na cały dzień. Ja też chciałabym być taką osobą dla innych. Żyć swoją codziennością tak, aby ona dodawała innym otuchy. I żebym ja sama odnajdywała głęboki sens w tej mojej codzienności.
Jest taki gość w mediach spolecznościowych, Pozytywny Kurier. Nie wiem, czym zajmuje się teraz i jakie treści obecnie proponuje, bo nie śledzę go od jakiegoś czasu, ale kiedyś uwielbiałam oglądać jego filmiki na TikToku. Chłopak, jak sama nazwa jego profilu wskazuje, był po prostu kurierem i rozwoził paczki - umówmy się, nie jest to praca ratująca ludzkie życie (choć bywa, że przyjazd kuriera w porę wiele ratuje ;)), ale on potrafił w tej pracy zobaczyć coś więcej. Dzwonił do ludzi i zapowiadał swój przyjazd albo jakimś fajnym żartem, albo zabawną rozmową, z pełnym uśmiechem i genialnym nastawieniem. Ludzie po drugiej stronie słuchawki cieszyli się nie tylko tym, że przyjdzie do nich paczka, ale też - może przede wszystkim - tą rozmową pełną optymizmu i radości. Gość po prostu poprawiał im humor, pewnie na cały dzień. A robił przecież tak prostą rzecz. Obserwowanie w mediach społecznościowych jego poczynań, z których biło pozytywne, wdzięczne nastawienie, i mnie nastrajało podobnie. Zaczął prosto, od swojego własnego otoczenia, od "własnego ogródka" (tu odsyłam do mojego wpisu Mój własny ogród, który porusza podobne tematy), a obecnie poprawia humor tysiącom obserwujących go. Radość serca przyciąga.
Nie trzeba robić rzeczy wielkich, żeby móc robić rzeczy dobre. Od mojej pracy nie zależy niczyje życie, a jednak chciałabym, żeby moja wdzięczność za życie, za dany dzień, za moją pracę, miała odzwierciedlenie w tym, co robię. Nawet, jeżeli bez tych moich działań świat dalej by się kręcił. Gdy się raduję, kogoś dzień może być lepszy. Mój może być lepszy. Łatwiej będzie mi też przyjąć trudności. Jestem żoną, współprowadzę dom, pracuję - to wystarczająco wiele odpowiedzialnych sfer, do których mogę wprowadzać ciepło, dobro i prostą radość.
"Zawsze się radujcie" - niełatwe, ale skoro ktoś mądry tak napisał, to chyba jest to do zrobienia?
Ściskam
Kasia L.