Najlepsze, co może przytrafić się zawodowo to zawiedzione marzenie
Krótka historia młodej polonistki z marzeniami
Kasia, lat mniej więcej 17-18, uczennica liceum w klasie o profilu humanistycznym, pewnego dnia zrozumiała, że uwielbia... poprawiać teksty. Prędko zaczęła się zastanawiać, jak powiązać z tym przyszłość. "Edytorstwo!" - wpadło jej do głowy po namyśle. Chwilę później już wstukiwała w Internet hasła w celu znalezienia takiego kierunku studiów w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. Niestety miasto, w którym chciała studiować, nie miało go w swojej ofercie. Tym niemniej, wkrótce okazało się, że można iść na filologię polską i już na pierwszym roku wybrać edytorstwo jako specjalizację.
Gdy Kasia napisała maturę i przyszedł czas na aplikacje na uczelnie, bez wahania złożyła papiery na jeden tylko kierunek, w jedno tylko miejsce. Wiedziała, kim chce być i albo to, albo nic. Szczęśliwie, plan się powiódł i już w październiku mogła ruszyć na podbój szeroko rozumianego słowa. Mimo fascynacji kierunkiem i ogromnymi pokładami sił wkładanymi w codzienne studiowanie, życie miało wkrótce jej pokazać, że największe marzenie - praca redaktora w wydawnictwie na etacie - nie jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać.
Po roku "pracy marzeń" przelała się czara goryczy i młoda, ambitna kobieta stojąca na progu rynku pracy postanowiła ponownie przemyśleć swoje priorytety. Jej organizm całym sobą dawał znać, że nie chce tak dłużej - buntował się w każdy możliwy sposób. Kasia za to zrozumiała, że nie jest w stanie poświęcić całego życia dla tej pracy. Bo w praktyce poświęcała je całe: wracała do domu późnym popołudniem, gotowała i jadła obiad, a potem przygotowywała się do kolejnego dnia i kładła spać, bo na więcej nie miała już sił, a wstać trzeba było wcześnie. Weekendy nie wystarczały na nadrobienie całej reszty, to znaczy hobby, spotkań, aktywności fizycznej, książek, seriali czy zwyczajnie snu. Nie pomagał też w tym wszystkim chroniczny stres.
Decyzja o zmianie zawodu przyszła niespodziewanie. Całość rozegrała się szybko: CV, rozmowa, parę dni na decyzję, a potem już tylko wypowiedzenie umowy i ostatni miesiąc w wydawnictwie. Nie było łatwo, bo nigdy nie jest łatwo wchodzić w nieznane.
Zapytasz, drogi Czytelniku, czy było warto...
Tak z grubsza wyglądałoby opowiadanie o początkach mojej "kariery" zawodowej, gdyby ktokolwiek zdecydował się o tym napisać. Dziś jestem - jak piszę w notce o sobie - szczęśliwą bibliotekarką i redaktorką, a hobbystycznie również pisarką, ale przede wszystkim nieprzemęczoną i niesfrustrowaną żoną, córką, siostrą, wnuczką, przyjaciółką, współpracownikiem itd. Każdy ma inne priorytety - dla mnie relacje były zawsze wyżej niż sukcesy zawodowe. Ale też okazuje się, że rezygnując z "pracy marzeń", wcale nie zrezygnowałam z rozwoju zawodowego. Przeciwnie, czuję, że jestem zawodowo coraz bliżej miejsca, w którym chcę być. Przestrzeń, którą sobie dałam razem z tym pozornym krokiem w tył i pogodzeniem się z zawiedzionym marzeniem dała mi nowe siły, motywację i świeższą głowę. Kto by pomyślał!
Teraz, gdy patrzę wstecz, widzę, jaki te wszystkie trudności miały ogromny sens. Wtedy, w samym środku tej sytuacji, nie było łatwo to dostrzec, trzeba było iść po omacku. Cóż, tak czasem jest, nie zawsze da się (i nie zawsze warto) mieć kontrolę.
Gdybym dalej szła za marzeniem studentki, to poza znacznymi kosztami fizycznymi, mogłabym nie zrozumieć, czego chcę. Że potrzebuję zarówno bezpieczeństwa etatu, jak i wolności własnej działalności. Że dobrze odnajduję się w pracy z ludźmi, ale zależy mi też na pracy w domowym zaciszu. Że uwielbiam wracać po pracy do domu, ale też lubię z niego wychodzić, gdy za długo w nim przesiaduję. Że po prostu potrzebuję połączenia paru - na pozór sprzecznych - czynników. I za to ogromnie cenię edytorski fach, że daje mi możliwość szerokiej, nazwijmy to, łączliwości.
Uwielbiam być otoczona słowem. Praca z książkami, tworzenie ze słów większych całości, troska o poprawność językową - to jest to, co robię zawodowo i hobbystycznie, a co daje mi dużą satysfakcję.
Każdy z nas coś takiego ma i jest bliżej lub dalej odkrycia tego. Ja sama też cały czas odkrywam. Dobrze mi tu, gdzie jestem, ale też staram się pozostawać otwarta na to, jak przyjdzie mi dalej wykorzystywać talenty.
To, co chciałabym, żeby w tym poście wybrzmiało, to właściwie myśl z jego tytułu. Oczywiście jest nieco wyjaskrawiona, ale mam przekonanie, że czasem, gdy nie powiedzie nam się coś, o czym myśleliśmy, że jest dla nas najlepszym możliwym wyborem, otwierają się drzwi, na które nigdy byśmy nie spojrzeli. A za nimi kryją się różne atrakcyjne możliwości.
Czego życzę sobie i Wam :)
Jaka jest Twoja droga? W jakim miejscu teraz jesteś, a gdzie chciał(abyś) być? Zapraszam do komentowania, niezmiennie będzie mi bardzo miło!
Ściskam
Kasia L.
12 comments
Kasiu, czytam twoje wpisy z przyjemnością. Są tak prawdziwe. Nigdy nie wyobrażał sobie ciebie w jakimś zimnym biurowcu, a siebie już tak, ale też szybko życie zweryfikowało, że praca redaktorki nie wygląda jak w filmie 😊
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie wygląda... Ale dobrze, że życie weryfikuje :) Dziękuję, Olu, mega się cieszę, że czytasz z przyjemnością! <3 Takie odpowiedzi to dla mnie motywacja do pisania!
UsuńKasiu jak miło to czytać .
OdpowiedzUsuńNa co dzień widzę , że praca bibliotekarza sprawia ci radość i oby tak pozostało.
Ja ciebie doskonale rozumiem, sama także mam po pracy swoją "inną" pracę , co sprawia mi ogromną radość.
Bycie bibliotekarzem jest super, to prawda :D A dodatkowa praca to nie tylko dodatkowa gotówka, ale też odskocznia i realizacja talentów.
UsuńTak bardzo czuję ten wpis :)
OdpowiedzUsuńPati, dzięki, że to piszesz! :) Pozdrawiam w Koleżankę w tych polonistycznych trudach i mam nadzieję, że też odnajdujesz powoli swoją drogę (tak mi się wydaje, podglądując choćby Twoje poczynania poetyckie
Usuń:))
Czytając miałem wrażenie, jakbym przeczytał dodatkowy, bonusowy rozdział wydanej dawno książki Reginy Brett - "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę". Autorka zawarła w swojej zawodowej autobiografii wiele przykładów na to, jak przewrotnie potrafi być w życiu i że nawet w najtrudniejszych chwilach znajduje się wyjście, które z perspektywy czasu albo wnosi coś bardzo potrzebnego do życia, albo daje upragnione spełnienie.
OdpowiedzUsuńOdnajduję się w Twoich przeżyciach, bo sam czerpię ogromną satysfakcję i szczęście z pracy w innym zawodzie niż ten, o którym marzyłem od 13 roku życia aż do zakończenia drugich studiów wyższych. Dlatego chciałbym inspirować najmłodszych z bliskiego otoczenia, aby mieli jak najwięcej ciekawości i próbowali różnych rzeczy w życiu, bo otwierając szerzej wachlarz doświadczeń, może szybko znajdą swoje upragnione szczęście zawodowe.
Może nawet tak szybko, jak Tata Autorki mojego ulubionego bloga, który już w szkole obrał kierunek w stronę realizacji marzeń i zaraz po jej ukończeniu, od ponad 40 lat pracuje realizując swoją największe i nadal niezmienne hobby, pasję. Czy dowiemy się kiedyś gdzie pracuje? Może Wczesnym Rankiem Kasia postanowi poświęcić temu kilka zdań :)
A.
Mój A. jak zawsze w punkt, dziękuję :* Zdecydowanie ciekawość świata pomaga znaleźć własną drogę. A mój wpis faktycznie rodem z Reginy Brett!
UsuńDzięki też, Mężu, za pomysł na kolejny post, o pasji taty ;)
Fajny wpis, bardzo odnajduję w nim swoją historię. Może nawet i bardziej, bo po studiach marzeń nie nastąpiła praca marzeń, więc wcześnie przyszedł pierwszy zawód i zrewidowanie planów.
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na pytanie, nie przypuszczałem, że będę w aktualnym miejscu (pracy i życia), ale teraz bym tego nie oddał. Trzeba brać pod uwagę, że nigdy nie wiadomo, co dalej, choć może w granicach rozsądku warto dać się porwać, dla wspomnianych przez Ciebie możliwości, by odkryć coś nowego dla siebie i swoich talentów.
Pozostaje mi życzyć Ci dalszego, tak udanego, łączenia pracy, pasji i życia.
Bardzo dziękuję, Jarku, że podzieliłeś się swoimi przemyśleniami i doświadczeniem! Oboje przeszliśmy przez taki przełomowy etap wczesnej dorosłości, w której tak wiele jest niewiadomych. Ogromnie się cieszę, że jesteś zadowolony z tego, co masz teraz i też Ci życzę wszystkiego pięknego w życiu - żeby to zawodowe nie przysłaniało prywatnego i na odwrót :)
UsuńKasiu! Oczarowała mnie Twoja historia... tym bardziej, że jest tak podobna do mojej. W moim przypadku niestety wciąż szukam swojego miejsca w zawodzie, natomiast czytanie Twoich tekstów dodaje mi nadziei i pomysłów na własne życie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie pisz dalej, bo czytanie Twoich wpisów to sama przyjemność! :)
Maju, bardzo Ci dziękuję za ten miły komentarz, serce rośnie, czytając 🧡 Mam wielką nadzieję, że prędko znajdziesz zawód, w którym będziesz czuła się swobodnie i na miejscu, trzymam za to kciuki :)
Usuń