Praktyczne rady dotyczące pisania - jak zdobyć i utrzymać motywację? Część 1.

biurko z maszyną do pisania, zapaloną lampką, pisanie, akwarela

Jak opanować lęk przed pisaniem, popełnianiem błędów i natłokiem powinności? 

Tym razem urządziłam sobie małe metapisanie - pisanie o pisaniu - i z radością dzielę się kilkoma radami, które mi samej pomagają w byciu praktykującym twórcą - i nadal czerpaniu z tego radości przy jednoczesnym minimalizowaniu frustracji. Tytułowe pytanie "Jak zdobyć i utrzymać motywację?" mogłabym poszerzyć o pytania pomocnicze: jak pisać więcej niż jedno zdanie na godzinę i nie gapić się przy tym bezmyślnie w migający kursor? Jak nie zgasić w sobie kreatywności tym, że coś znowu "muszę"? Jak wykorzystać swój pomysł? Jak znaleźć czas na pisanie? I tak dalej, i tak dalej...

Brzmi znajomo? 

1. Po prostu pisz - nie sprawdzaj

To jest rada, którą oświeciła mnie Regina Brett w jednej ze swoich książek z felietonami, zdaje się, że w części pierwszej, czyli "Bóg nigdy nie mruga". Przed poznaniem tego sposobu moje pisanie wyglądało tak, że siedziałam nad każdym zdaniem minutami, zmieniając jego szyk, poszczególne wyrazy, interpunkcję... słowem - co tylko się dało. Już po kwadransie takiego pisania wszystko zaczynało brzmieć dziwnie, a satysfakcjonujących zdań w świeżutkim arkuszu w Wordzie pojawiło się trzy, może cztery. Wiadomo, bywały lepsze momenty, bo pisać bardzo lubię i uważam, że mam niezły warsztat, niemniej takie katowanie się na bieżąco sporo tej radości odbierało.

Teraz przyjmuję inną zasadę, tę właśnie od Reginy Brett: wylewam na nośnik myśli i zdania takie, jakimi je czuję w danej chwili, jakie mi po prostu przychodzą na myśl. W ten sposób tworzę czasem cały tekst na raz, czasem np. kilka akapitów. Poprawiam na bieżąco jedynie jakieś drobnostki, ale nie oceniam swojego pisania w trakcie, nie podważam swojej pracy. Dopiero na koniec lub po jakiejś większej całości czytam i zmieniam. A najlepiej jeszcze odkładam na jakiś czas (o czym szerzej później). Zauważyłam, że dużo bardziej krytyczna jestem dla siebie w trakcie pisania niż jak czytam całość po skończeniu, zwłaszcza gdy trochę odpocznę. Wtedy okazuje się, że wyszło całkiem zadowalająco i że nie ma tak dużo zmian jak myślałam! Sądzę, że warto starać się zaufać swoim umiejętnościom. Jasne, weryfikować je, ulepszać, ale nie podważać nieustannie.

Przy okazji polecam zapoznać się z felietonami Reginy Brett. Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale wiele z nich siebie wartościowe treści. Gdybym ich nie przeczytała, być może nie wprowadziłabym rady "po prostu pisz" do swojej praktyki. Strona pisarki dostępna jest w wersji polskiej: reginabrett.pl.

2. Jeżeli nie możesz pisać w danej chwili, spisuj pomysły/hasła na telefonie - później do nich wrócisz

Mam w telefonie co najmniej kilka notatek, które pozwalają mi zapamiętać ważne dla mnie myśli, których akurat nie mogę wykorzystać lub które potrzebne mi są na inny moment. Jedną z nich jest taka nazwana: "Pomysły na wpisy". Do pisania najbardziej inspirują mnie ludzie, których spotykam i codzienne sytuacje lub moje wewnętrzne przeżywanie. Stąd często pojawia mi się myśl "O tym fajnie byłoby napisać!", ale w chwili, której usiąść do pisania nie mogę. W takim wypadku rzecz ląduje na notatce w telefonie i tym samym mam wolną głowę, a na czas bez większej weny - gotowe pomysły

Jestem dość łatwo rozpraszającą się osobą, skupienie nie jest moją mocną stroną, przez co nierzadko mam ochotę pisać na kilka tematów jednocześnie. I staram się pozwalać sobie na chwytanie tych myśli - np. ten blog od wewnątrz ma zawsze co najmniej kilka rozpoczętych wpisów w wersjach roboczych. Powiem, że całkiem mi się to przydaje, bo gdy mam czas na pisanie, a nie mam w głowie konkretnego tematu, otwieram "robocze" i zazwyczaj znajduję tam jakiś tekst, który w danej chwili chcę kontynuować.

3. Pisz na wyrywki - całość z czasem ułoży się jak puzzle

No właśnie, nie przejmuj się, że zaczynasz akapit, nie masz pomysłu na ciąg dalszy, ale za to masz pomysł na zakończenie. Łap tę chwilę i pisz ten fragment, który jest w danym momencie w Twojej głowie. Prawdopodobnie będzie to najbardziej efektywne, ale przede wszystkim - najprzyjemniejsze. A przecież o to chodzi, prawda? Może puzzle nie ułożą się w idealnie harmonijny obrazek, może nie każdy się nada, ale proces tworzenia polega nie tylko na produkowaniu, ale także rezygnacji z tego, co na dalszym etapie okazuje się jednak niepotrzebne i niezbyt trafne. 

Praktycznie każdy mój tekst powstaje w ten sposób, a należę do perfekcjonistów i osób lubiących porządek i planowanie. Zazwyczaj okazuje się, że z łatwością udaje mi się później poszczególne części połączyć, a to, co nie pasuje, po prostu "wyrzucam". Nie mówię tutaj, żeby nie trenować skupienia i poddawać się ciągłym rozproszeniom - to nie sprzyja żadnemu konstruktywnemu działaniu - ale o tym, żeby samemu sobie trochę odpuścić, wyjść z potrzeby kontroli i posłuchać siebie.

4. "Inspiracja istnieje, ale musi zastać cię przy pracy"

Okej, dużo już napisałam o chwytaniu myśli, dawaniu sobie przestrzeni - generalnie o szeroko pojętym stwarzaniu warunków do czerpania przyjemności z pisania. Pora na tę część o zakasaniu rękawów i pracy, czasem rzemieślniczej. Bo w końcu, jak nauczyli mnie na filologii polskiej, artysta to dla niektórych epok owszem, natchniony twórca, ale dla innych z kolei rzemieślnik i wyrobnik! Sama też zresztą uważam, że najlepsze pomysły, najtrafniejsze myśli, najznakomitszy warsztat, bez czasu poświęconego na pracę - czyli w tym przypadku po prostu pisanie, pisanie, pisanie - na nic się zdadzą.

To, że "inspiracja istnieje, ale musi zastać cię przy pracy" usłyszałam pierwszy raz od mojej siostry, a autorem tego zdania jest... Pablo Picasso! Od tej pory gdy mam czas, ale nie mam tak zwanej weny, staram się mimo wszystko siadać i - jak rzemieślnik właśnie - pisać mimo wszystko. Podobno najtrudniej jest zacząć, często więc zdarza mi się tak, że gdy już rozpocznę, inspiracja rzeczywiście z czasem przychodzi i ułatwia sprawę. Bywa i tak, że mimo że ona zastaje mnie przy pracy, to ja nie zastaję jej, ale wtedy właściwie mogę czuć podwójną satysfakcję, że choć było trudno - pracowałam, a efektem zawsze jest choćby parę zdań do przodu.

5. Każda czynność, nawet ta przyjemna, zajmuje konkretny czas 

Licz się z tym, że każda czynność zajmuje konkretny czas w Twoim życiu. Zaplanuj czas na pisanie, nie zawalaj się piętnastoma pasjami, skup się na rozwijaniu kluczowych talentów. I... właściwie piszę tę radę chyba sama do siebie. Walczę ze słomianym zapałem, bo często mam tak, że wiele rzeczy pobudza mnie do różnorakich działań, zwłaszcza w szeroko rozumianym polu związanym z twórczością. Tworzenie tekstu to też jest konkretna rzecz do zrobienia, którą warto zaplanować, czasem rozpisać na małe cele, a przede wszystkim dać jej wystarczająco dużo czasu. Zastanów się, w którym momencie dnia najlepiej Ci się pisze? Jak dużą część czasu wolnego jesteś w stanie poświęcić na pisanie? To są ważne pytania, bez których być może nie uda się regularne, satysfakcjonujące tworzenie, ale jedynie aktywność z doskoku.

ozdobna linia z motywem roślinnym, separacyjna

Temat okazał się na tyle szeroki, że postanowiłam podzielić wpis na dwie części. Każda z porad jest tym, co przydaje się konkretnie mnie - niekoniecznie będzie służyć wszystkim. Serce jednak podpowiada mi, że chcę się tym podzielić, mam nadzieję, że może komuś się kiedyś przyda :) 

Zapraszam też do przeczytania części drugiej, która jest już dostępna na blogu:
Praktyczne rady dotyczące pisania - jak zdobyć i utrzymać motywację? Część 2.

Ściskam,
Kasia L.


0 comments