wczesnym rankiem - codzienność lifestyle książki
  • STRONA GŁÓWNA
  • CODZIENNOŚĆ
    • Radości
    • Refleksje
    • Organizacja
    • Chwila dla siebie
    • Z pamiętnika
  • KREATYWNIE
    • Opowiadania
    • Dom
    • Sztuka
  • POLONISTYKA
    • Pisanie
    • Książki
    • Studia polonistyczne
      i edytorstwo
  • OKOŁOPSYCHOLOGICZNE
  • POLECAM
  • O MNIE I BLOGU / KONTAKT
nowy wpis w każdy wtorek o 19:00


 

czerwone maki, akwarela

Czasem jesteśmy dla siebie najbardziej surowymi sędziami. Gdy zdarzy nam się potknięcie, traktujemy je zdecydowanie zbyt serio. Ostatnio nie pojawiłam się u lekarza, bo zwyczajnie pomyliłam dni/godziny. I miałam ten niefart, że zdarzyło mi się to dwa razy z rzędu, u tego samego lekarza, w krótkim odstępie czasu. A wcześniej jeszcze, również u tego samego lekarza, musiałam na ostatnią chwilę przełożyć wizytę, bo coś mi wypadło. Uznałam to wewnętrznie za swoje niepowodzenia, porażki. A że z jakiegoś powodu trudno mi radzić sobie z porażkami, to pojawiła się u mnie gwałtowna reakcja lękowa. Zaczęłam myśleć o sobie jako o niesolidnej, niesłownej, że zawiodłam kogoś, zmarnowałam jego czas - tylko na podstawie tego jednego ciągu zdarzeń. 

Znając już trochę mechanizmy, w które wpadam, zastanawiałam się, jak je powstrzymać. I wtedy wpadła mi znienacka do głowy taka myśl, że może warto spojrzeć na sprawę z drugiej strony. W tym roku nie ma miesiąca, w którym nie byłabym u jakiegoś lekarza, ciągle nowe badania i konsultacje, a mimo to na wszystkie wizyty do tej pory stawiałam się bez zarzutu. To wyczyn, że tak dobrze ogarniam organizacyjnie tych wszystkich lekarzy i że dopiero teraz zdarzył mi się błąd! Mało tego: nigdy wcześniej w swoim życiu nie miałam takiej sytuacji, żebym nie stawiła się na spotkanie (a przynajmniej o takiej nie pamiętam). Ta jedna sytuacja nie determinuje w żaden sposób mojej terminowości, solidności, a tym bardziej tego, czy można na mnie polegać.

Krąży taki fajny tiktok, w którym leci mniej więcej taki tekst: Jeżeli odniosłeś porażkę, to znaczy, że odniosłeś porażkę, a nie, że jesteś porażką. Jeżeli czegoś nie zrobiłeś, to znaczy, że tego nie zrobiłeś, a nie, że wali się świat. Jeżeli zapomniałeś o spotkaniu, to znaczy, że zapomniałeś o spotkaniu, a nie, że nie można na Tobie polegać. Bardzo on we mnie rezonuje i jest doskonałą przeciwwagą do tego, co zdarza mi się myśleć o sobie.

Często czuję, że definiuję samą siebie przez jedną sytuację. Do czego to prowadzi? Do tego, że wiecznie się zawodzę. Bo łatwo napompować do niebotycznych rozmiarów coś, co poszło nam nie tak, a trudniej pamiętać o tym, jak świetnie radzimy sobie na co dzień. Podobno życie nie znosi pustki - dlatego staram się te myśli krytyczne, które nie są prawdą o mnie, zastępować myślami doceniającymi, prawdziwymi. Oddzielać myśl od faktu, skupiać się na faktach. Faktem jest, że zapomniałam o wizycie lekarskiej, ale to, że jestem niewystarczająca, jest już tylko myślą, która nie ma żadnego uzasadnienia w faktach. Przekonaniem, które tworzy się na bazie lęków, niedostatków, a jest błędne.

Gdy zaczynam myśleć o sobie, że ktoś uzna mnie za niesolidną/niegodną zaufania/niewystarczającą, bo..., to staram się pytać siebie: a jak to wyglądało do tej pory? Czy rzeczywiście taka jestem? Czy ktokolwiek miałby podstawę, żeby uznać mnie za taką? Pomijając fakt, że ludzie myślą o innych różne rzeczy, ja sama tak robię. Te rzeczy to czasem pochopne oskarżenia czy powierzchowne ocenianie. A moja samoocena nie ma się na tym opierać. Oczywiście, zdanie innych, zwłaszcza bliskich, jest ważne w tym sensie, że czasem możemy się zagubić, a wtedy życzliwe nam osoby wskażą, że rzeczywiście np. trudno na nas ostatnio polegać. Ale jestem człowiekiem wartościowym tak czy inaczej, a moje poczucie własnej wartości lepiej, żeby wypływało z mojego wnętrza, a nie zależało od czynników zewnętrznych - lepiej dla mnie i mojego otoczenia.

Chcę być dla siebie wyrozumiała. Chcę być nie swoim wrogiem, ale zaufanym powiernikiem. Chcę kochać siebie bezwarunkowo, niezależnie od wszystkiego. Chcę patrzeć na siebie i widzieć kobietę, która doskonale sobie radzi. A czasem z czymś sobie nie poradzi. I tyle. "To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy" - jak śpiewał całkiem fajny raper. 

Dzięki pracy z myślami i wsparciu wielu osób coraz rzadziej jestem własnym krytykiem, a coraz częściej patrzę na siebie z miłością i wyrozumiałością - tak jak spojrzałabym na bliską mi osobę. A ludzie? Oni myślą o nas mniej niż nam się wydaje. Często to, co wydaje nam się problemem w relacji z innymi jest tak naprawdę problemem w relacji z samym sobą.

Nie być własnym wrogiem. Być dla siebie przyjacielem. Tylko i aż tyle.

Ściskam 
Kasia L.


dużo drobnych kwiatków w wiszącej doniczce, akwarela

Lato to czas, w którym nabieramy większego luzu - nawet, jeżeli nie mamy już dwu/trzymiesięcznych wakacji, jak kiedyś. Mnie też ten luz przydarzył się tego lata. Nie mam ochoty na poważne wpisy i, szczerze mówiąc, w ogóle nie mam ochoty pisać w ramach, w których robię to w trakcie roku (tzn. jeden wpis tygodniowo, we wtorki). Nie zrozumcie mnie źle, kocham pisanie tu i kontakt z Wami, ale jakoś trudno mi, gdy za oknem taka pogoda, a w związku z tym planów dużo, usiąść przed komputerem i tworzyć. Pomysłów mam mnóstwo, ale ta rzemieślnicza praca przelewania planów na konkret przerasta mnie chwilowo, zwłaszcza teraz, gdy zaczęłam swój upragniony urlop!

Jednak pisać bardzo chcę, więc stwierdziłam, że skoro nie pociągają mnie na razie pomysły na wpisy refleksyjne, poradnikowe czy recenzenckie (to są treści, które w moim odczuciu potrzebują więcej skupienia, więcej pracy, bo często piszę je na podstawie np. książek czy obserwacji rzeczywistości), to... zacznę nową serię! Będzie w niej, mam nadzieję, dużo pisemnego luzu - być może Wy go nie zauważycie, bo pewnie mój styl pisania nie ulegnie zbyt dużej zmianie, ale w tej serii chodzić będzie raczej o to, żebym ja sama dała sobie luz i przyzwolenie na mniej "oszlifowane" wpisy, na przelewanie tutaj, na to pole edycji wpisu, myśli w sposób, powiedzmy, pamiętnikarski. Trochę tak, jakby mała Kasia pisała w swoim pamiętniku X lat temu :)

Przyznam, że tego mi na moim blogu brakowało. Gdy miałam 9 lat i pierwszy komputer, założyłam blog, na którym opisywałam niemal codziennie, co mi się przydarzyło. Wiecie, szkoła, podwórko, rodzina i przyjaciele. Co za piękny czas! Później, w starszych klasach, pojawiło się pewne zauroczenie pewnym chłopakiem, i blog stał się jednym z głównych powierników moich perypetii w tej dziedzinie. Dzięki temu hobby dawałam ujście moim emocjom, i było to dla mnie bezcenne. Teraz, czytając te wpisy (na szczęście udało mi się je zarchiwizować, bo to złoto!), widzę, jak się rozwijałam, jak dorastałam, i dumna jestem z tej małej - a potem już nastoletniej - Kasi, że to wszystko spisywała. 

Dzisiaj opowiadam o mojej codzienności w nieco inny sposób - chociaż na moim profilu na Instagramie możecie często zobaczyć kadry z totalnie zwyczajnych dni i zajęć (takich, jakie opisywałam na pierwszych blogach), więc jeżeli lubicie tego typu treści, uzupełniające codzienność, jaką opisuję tutaj na blogu, to bardzo serdecznie zapraszam do śledzenia moich Instastories, które staram się dodawać regularnie, a które sprawiają mi mnóstwo frajdy (znajdziecie mnie tu: @wczesnymrankiem). Chciałabym jednak wrócić częściowo do tych moich korzeni blogowania i pisać raz na jakiś czas o tym, co mi się przydarza, jak do pamiętnika. 

Tyle o tle powstania serii "Z pamiętnika". Będzie się pojawiała raz na jakiś czas, z potrzeby serca (tak jak właściwie wszystkie inne wpisy na moim blogu ;)). A że dziś mam taką potrzebę, to pozwólcie, że na koniec opowiem Wam parę słów o moim upragnionym urlopie.

ozdobna linia roślinna, akwarela

Odkąd pracuję i nie mam paromiesięcznych wakacji, marzył mi się trzytygodniowy urlop. Pierwsza praca na umowie o pracę nie zapewnia takiej możliwości, bo urlop nalicza się z każdym miesiącem. Po ślubie mieliśmy z kolei z mężem ustaloną wycieczkę grupową (zresztą też wymarzoną, do Izraela - może kiedyś o niej tu napiszę) i wszystkie moje wolne dni chomikowałam na ten moment. W zeszłym roku w okresie wakacyjnym chorowałam. Ale w tym roku w końcu udało się spełnić marzenie o długim, luźnym urlopie! Wyszło to trochę przypadkiem, bo nie zgraliśmy się z mężem urlopowo w pracach, ale dzięki temu zyskałam dodatkowy tydzień tylko dla siebie, który właśnie trwa. 

Jest już piątek, ja od poniedziałku jestem w domu. Głównie sprzątam, nadrabiam różne sprawy, na które nie było wcześniej czasu, i spotkania ze znajomymi, ale niesamowicie cieszę się tym, że mam taki swobodny czas na to. Bo przy okazji też dużo odpoczywam, spaceruję, jeżdżę na rowerze, oglądam głupoty i czytam po raz kolejny "Anię z Zielonego Wzgórza", a właściwie tym razem "Anne z Zielonych Szczytów" - nowe tłumaczenie. Dla mnie takie aktywności to kwintesencja resetu psychicznego. 

Dziś do urlopowania dołącza mój mąż, co mnie ogromnie cieszy, bo uwielbiam być sama, ale razem jednak jest najfajniej. Dzisiejszy wieczór i jutrzejszy dzień spędzamy na spotkaniach i przygotowaniach do wyjazdu, a w niedzielę wyruszamy na tydzień w Tatry! Najlepsze jest to, że ten wyjazd będzie dopiero początkiem naszego wspólnego odpoczywania. W kolejnym tygodniu, po powrocie z gór, wybieramy się jeszcze na Mazury. Bierzemy tam swoje rowery i zamierzamy chłonąć naturę i spokój, który ona daje. Nie mogę się doczekać!

No, takie wakacje u mnie. Jestem podekscytowana i zadowolona z czasu, który udało mi się w tym roku uzyskać na odpoczynek. Potrzebuję tego już bardzo.

ozdobna linia roślinna, akwarela

Jestem ciekawa, jak przyjmiecie tę nową serię, ale też tego, jak Wy spędzacie swoje urlopy/wakacje. Zachęcam do komentowania :)

Ściskam, wakacyjnie i urlopowo
Kasia L.

Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O MNIE


Kasia Lewandowska

Polonistka pracująca jako bibliotekarz
i redaktor, spełniająca się też w roli pisarki.
Szczęśliwa żona ucząca się kochać życie
i wypełniać sensem każdy dzień.

Więcej o mnie: Szerzej o mnie i blogu

A na co dzień udzielam się tu: instagram.com/wczesnymrankiem

Zapraszam!


(fot. Justyna Szyszka / bezflesza)

LUBIANE WPISY

  • Nadchodzi jesień i uczę się ją kochać - 10 zalet
  • Chciałabym być obojętna
  • 2024 -> 2025
  • Górskie przemyślenia o cofaniu się w życiu
  • Wyluzuj i odpuść. Święta Bożego Narodzenia skupione na relacji

INSTAGRAM

instagram @wczesnymrankiem

ARCHIWUM

  • ►  2025 (1)
    • ►  marca (1)
  • ►  2023 (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2022 (34)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ▼  sierpnia (2)
      • Nie bądź swoim wrogiem
      • Z pamiętnika #1: Upragnione wakacje
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2021 (13)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (2)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (2)

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Miło mi!
Dzięki, że jesteś i czytasz :)

Copyright © wczesnym rankiem - codzienność lifestyle książki. Designed & Developed by OddThemes