Wyluzuj i odpuść. Święta Bożego Narodzenia skupione na relacji

stajenka betlejemska, Maryja, Jezus i Józef, gwiazda betlejemska, Boże Narodzenie, akwarela

Jak nie być zmęczonym przy stole wigilijnym i cieszyć się Bożym Narodzeniem


O odpuszczaniu wiele nauczyła mnie ostatnio pewna osoba, która ćwiczyła ze mną rezygnowanie z obowiązków i oczekiwań, które nadmiernie na siebie nakładam. Gdy opowiadałam jej, ile mam do zrobienia i na ile spotkań się umówiłam, patrzyła na mnie z troską i zachęcała do niebrania na siebie zbyt wiele na raz. Gratulowała, gdy odwołałam spotkanie, przyznając tym, z którymi się umówiłam, że nie mam teraz sił. Nieraz robiłam to z ogromnym trudem, bijąc się z myślami i wyrzutami sumienia. Zawsze przynosiło mi to jednak więcej przestrzeni i spokoju, poczucie zadbania o moje podstawowe potrzeby, zauważenia samej siebie. Pomagało (i pomaga) być dla innych na 100% wtedy, kiedy się z nimi spotykam lub z większą radością realizować moje plany czy obowiązki. Wyobrażam sobie moje wnętrze jako dzban, który - gdy wyczerpię wszystkie siły - jest po prostu pusty. Nie mam wtedy z czego nalać nikomu innemu. Ale jeżeli odpuszczę raz czy dwa (choć czasem trzeba i piętnaście, żeby poczuć się lepiej), dzban się napełnia, bo dbam o siebie, kocham siebie. Wtedy mam zasoby, żeby miłością obdarzać też innych.

Uczę się być wyrozumiałą dla siebie, patrzeć na siebie z troską i budować tę świadomość, że jestem wystarczająco dobra. Moje 100% możliwości to te, które mam dzisiaj, nie ma jakiejś odgórnej wartości. Dziś stoma procentami może być jedno spotkanie czy wykonanie jednego zadania, a jutro pięciu. Codziennie są inne siły, inna sytuacja.

Jak to się ma do nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia? Bardzo prosto. Wszyscy znamy tę przedświąteczną bieganinę, odhaczanie kolejnych rzeczy z listy zadań, całe dnie w kuchni czy przy mopie, załamanie w centrum handlowym i takie tam... Czasem po prostu warto odpuścić, wyluzować się, żeby do stołu nie zasiąść zupełnie wyczerpanym - bo w takim razie po co te przygotowania, skoro nie mam siły na to, do czego się przygotowywałam?

Myślę, że warto zadać sobie w tym czasie pytanie: co jest dla mnie w tych świętach najważniejsze? A potem skupić się na tym jednym, pilnować, żeby tam ulokować najwięcej uwagi i sił. Bo pamiętaj, że jeżeli ze swojego wewnętrznego dzbana porozlewasz po trochu po wszystkich szklankach i szklaneczkach, to nie zostanie już nic, żeby nalać tam, gdzie najbardziej chcesz. 

Dla mnie Święta Bożego Narodzenia to spotkanie po długim oczekiwaniu. To radość z bycia w relacji, radość z bycia ocalonym, ukochanym. Najważniejsze spotkanie: z Jezusem. Ogromnie ważny dla mojego serca też czas spędzony z rodziną. Do tego piękne światełka, śnieg, choinka, dobre jedzenie. Uwielbiam po prostu chłonąć ten klimat i chłonąć to, co jest dla mnie sednem. 

Oczywiście, nie rzucę mopa i nie zrezygnuję z pieczenia ciast. W końcu to oczekiwanie na narodziny, a jak każde takie oczekiwanie - oprócz ekscytacji i miłości przepełnione jest także wszelkiego rodzaju przygotowaniami, żeby jak najlepiej wejść w tę nową sytuację. Ale na pewno zastanowię się, z jakich spraw mogę zrezygnować, co da mi więcej przestrzeni na te ważniejsze. Niech będzie ich 5, 3, może chociaż jedna. To już będzie jakiś krok ku odpuszczeniu.

Wyluzuj i odpuść. Bardzo polecam!

A oprócz tego życzę Wam wszystkiego pięknego na te Święta. Żebyście mogli spędzić ten czas tak, jak naprawdę tego pragniecie. Dziękuję, że jesteś!

Ściskam
Kasia L.

0 comments