Z perspektywy żony z 2-letnim stażem opowiadam o tym, co dla mnie oznacza kochać
Zaczyna się prosto, zwyczajnie - od uścisku dłoni, wymiany imion i paru grzecznościowych zdań. Tak było przynajmniej w moim przypadku. Największa przygoda życia. Czy w 2011 roku, gdy poznałam mojego dziś już męża, przypuszczałabym choć w 1%, do jakich pięknych i trudnych, i radosnych, i smutnych, ale zawsze szczęśliwych miejsc mnie to zaprowadzi? I jak bardzo będę za Niego wdzięczna?
Jestem przeciwniczką opisywania relacji, zwłaszcza tych miłosnych, w sposób, w jaki pokazują je filmy. Wiecie, w zwolnionym tempie, z odpowiednią muzyką i kadrem wszystko będzie wyglądać wyjątkowo. I potem taka nastolatka jaką byłam ja liczy na to, że spotka "tego jedynego" przypadkowo w szkole, najlepiej w wyższej klasie, wpadnie na niego niechcący, niosąc w rękach stos książek, ten schyli się, żeby pomóc jej pozbierać je z podłogi, a przy najbliższej okazji zaczepi ją, gdy akurat będzie wyjmować coś ze swojej metalowej szafki szkolnej i zaprosi na kawę po lekcjach. A potem zaśpiewają duet, któremu towarzyszyć będzie chór spontanicznie powstały z reszty uczniów, wychodzących na przemian z prawej i lewej strony korytarza.
Owszem, nastoletnie marzenia są wyjątkowe i nie zamieniłabym ich na żadne inne, ale czy nie warto czasem pomyśleć sobie, że to codzienność może się okazać największym spełnionym marzeniem? Mimo że nie lubię filmowych opisów, to spod mojej klawiatury wyszła bardzo filmowa fraza "największa przygoda życia". Napisałam to w pełni świadomie. Naprawdę uważam, że małżeństwo jest moją największą i najbardziej szaloną przygodą w życiu. 7 września 2019 roku dałam słowo. Najważniejsze słowo - przysięgę.
Czy to nie szaleństwo, że chcę i - przede wszystkim - w y b i e r a m spędzić z drugim człowiekiem resztę życia, niezależnie od tego, co po drodze się wydarzy, a wydarzyć się może przecież wszystko? Niektórzy tak by to nazwali. Okej, ja też uważam to za szalone. A on jest tak samo szalony jak ja. Miłość to jest dla mnie codzienność i trwanie przy swoim wyborze w tej codzienności.
Przez te dwa lata małżeństwa spotkało nas już: huczne wesele w gronie mnóstwa bliskich nam osób, cieszących się z naszego ślubu; kameralne poprawiny w niedzielny wieczór, z przyjaciółmi siedzącymi na ziemi w nieumeblowanym jeszcze pokoju, na środku którego piętrzyła się góra rzeczy z przeprowadzki i pozostałości weselnych; odnowienie przysięgi małżeńskiej w Kanie Galilejskiej dwa tygodnie po ślubie; wyjazdy małe i duże; pełne radości dni, które mogliśmy spędzić całe ze sobą, głównie na tuleniu i nic nie robieniu; łzy pełne skrajnej bezradności; przejmowanie przez jedno z nas opieki nad całym domem, gdy drugie nie było w stanie wstać z łóżka; super współpraca i wysprzątanie całego domu w godzinkę, bo działamy razem; zdrowe domowe obiadki; fast foody, bo nie chce się gotować; kupienie pudełka Knoppersów, bo były na promocji, a kto dorosłym zabroni; zasypianie o 18 ze zmęczenia i spanie do rana; remont; spotkania rodzinne; odwoływanie wszystkich planów, bo chcemy być sami; i wiele, tak bardzo wiele innych.
A, jeśli Bóg da, spotka nas jeszcze wiele, wiele więcej. Większości z tych rzeczy nie będę w stanie przewidzieć. Każdą z nich chcę przyjąć z miłością. Ta codzienna miłość tak mnie zachwyca, że nie jestem w stanie tego wyrazić. I chwile uniesienia, i zwyczajność. Po prostu bycie razem. Zakasanie rękawów i praca nad tym, żeby wypielić z naszego ogródka chwasty zaniedbań i popełnianych błędów, nawożenie chęcią pracy nad sobą i autorefleksją, podlewanie ciepłymi słowami, dotykiem, drobnymi prezentami i przysługami, obsiewanie dobrem. I obserwowanie, przytuleni i z radością, jak ten nasz nieidealny ogród kwitnie i jest piękny, po prostu dlatego, że jest z miłości.
Kończę już, bo czuję presję, żeby całą miłość opisać w jednym poście, i to w dodatku mądrze. A przecież tak się nie da. Doświadczajmy, bądźmy wdzięczni, uważni - po prostu kochajmy najlepiej, jak umiemy. Zwyczajnie.
Może chcecie się podzielić swoimi historiami?
8 comments
Jaka piękna akwarela! I wpis <33 Ten blog ma taaaki klimat.
OdpowiedzUsuńA. :)
Dzięki! <3
UsuńLubię ten tekst i się utożsamiam. Dodałabym, że małżeństwo zmienia dużo. Nawet po 10 latach związku, gdy ponoć jest się już jak stare małżeństwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Koleżanka ze studiów...
Oj tak, zmienia!
Usuń"Stare dobre małżeństwo" pozdrawia "stare dobre małżeństwo"! :))
Lubię spoglądać na Ciebie, gdy zajmujesz się tym, co Cię pasjonuje. Widząc jak wszechstronnie jesteś utalentowana napawam się dumą, a czytając Twoje wpisy myślę to, o czym mówię nieustannie przez lata: Kasia jest najmądrzejsza.
OdpowiedzUsuńJeżeli taka myśl jest ze mną tak długo to oznacza, że raczej nie jest to przelotne zauroczenie, ani nietrafny osąd przeceniający możłiwości. Nieprawdaż? :)
A.
To musi coś znaczyć :> <3
UsuńMiłość? Od dzieciństwa mam problemy z uszami i ze słuchem. Kiedyś lekarz mi powiedział, że w przyszłości będę potrzebować aparat słuchowy. Jak mój mąż to usłyszał to stwierdził, że to nic, najwyżej po prostu będzie musiał mi głośniej mówić, że mnie kocha. :)
OdpowiedzUsuńJednak miłość to nie tylko takie cudowne chwile. Miłość również bywa trudna. Sęk w tym, aby naprawiać to, co się psuje i nie wymieniać od razu na "lepszy" model...
Jakie to piękne! Definicja miłości :) Dobrze, że masz takiego kochającego męża!
UsuńZgadzam się, miłość wymaga pracy i dużo samozaparcia, a czasem wręcz wyparcia się siebie.