Ciśnie mi się na usta, że od zawsze mam trudną relację z jesienią. Ale właściwie to nie jest do końca tak. Gdy byłam dzieckiem, bardzo lubiłam chodzić do szkoły (sic!) i ekscytował mnie koniec sierpnia - mogłam wtedy zaszywać się w sklepach między półkami z pięknymi przyborami szkolnymi i zaopatrzyć się w pachnące świeżością zeszyty, kolorowe mazaki, kredki, cienkopisy, zakreślacze i wszystko, co do szczęścia potrzebne małej (a potem większej) estetce uwielbiającej wielobarwne notatki. Jakiś dreszczyk emocji budziła we mnie myśl o nowym planie lekcji, powrocie do sal lekcyjnych, przywitaniu się z koleżankami po wakacjach...
Do dzisiaj zostało ze mną to późnoletnie poczucie ekscytacji, ale od pewnego czasu towarzyszy mu też uczucie niepokoju. Taka mieszanka jest dla mnie intrygująca i sprawia, że końcówka sierpnia i wrzesień są wyjątkowe, ale jednocześnie budzą we mnie przekonanie, że muszę się jakoś przygotować mentalnie do coraz krótszych dni i coraz większej liczby ubrań na sobie. Jako że w tym roku postanowiłam radykalnie zaakceptować nadchodzącą jesień i wszystko, co za sobą niesie, chciałabym podzielić się moją prywatną listą tego, co w niej kocham.
1. #backtoschool
Jak już mówiłam, zawsze cieszyłam się na powrót do szkoły. Do dzisiaj się z tego cieszę, chociaż już do niej nie chodzę. W komunikacji miejskiej znów robi się tłok, ale z tymi wszystkimi uczniami na ulicach jest jakoś tak milej. I człowiek ma poczucie, że nie tylko on nie ma już wakacji ;)
2. Zmieniające kolor liście
W otoczeniu zaczyna dziać się coś nowego - zieleń powoli przełamują wszelkie odcienie z palety ciepłych barw. Można zbierać kasztany, robić korale z jarzębiny albo zanurzać buty w górach spadających liści. A propos gór, wyjazd w góry we wrześniu to najlepszy pomysł!
3. Kocyk i herbatka/kawa/gorąca czekolada
To, co w tym lubię, to ponownie jest ten "cozy" klimat, czyli przytulność koca, ciepło rozchodzące się po ciele dzięki gorącemu napojowi, ogrzanie stóp w kąpieli, zapachy świeczek - coś pięknego!
4. Oglądanie seriali/czytanie pod kołdrą
Pod kołdrą w ogóle można jesienią spędzać mnóstwo czasu. Jest coś bardzo relaksującego we włączeniu po pracy ulubionego serialu, przebraniu się w piżamę szybciej niż zwykle i nic-nie-robieniu. Raz na jakiś czas.
5. Długie wieczory z bliskimi
Znowu wraca pora na grzaniec! Spotkania ze znajomymi zamieniają się w domowe posiadówki (co osobiście bardzo lubię), a że jesień sprzyja rozmyślaniom, to często towarzyszą temu może trochę głębsze niż zazwyczaj rozmowy.
6. Morze poza sezonem
Jako mieszkanka Trójmiasta nie mogę nie wspomnieć o tym, jak wyjątkowe robi się morze, gdy kończy się sezon. Na plaży jest coraz mniej ludzi, a woda przybiera niepokojące odcienie szarości i nabiera głębi. Często wtedy zastanawiam się, co robią w danej chwili ludzie przebywający na statkach, które widzę na horyzoncie.
7. Ubrania dopasowane do mojej jesiennej urody
Bordo, butelkowa zieleń, odcienie brązu, beże, ciepłe fiolety - to są zdecydowanie moje kolory. Urodą jestem typem jesieni i może to brzmi zabawnie, ale często gdy wyciągam jesienne swetry, długie spodnie i bluzki, chusty i kurtki, jakoś tak bardziej się sobie podobam.
8. Więcej spanka
To, że coraz szybciej robi się ciemno, jest dla mnie minusem, z którym najciężej mi sobie poradzić. Dlatego, żeby choć trochę przekuć wadę w zaletę zauważam, że szybsza ciemność = szybsze pójście spać, czyli więcej odpoczynku. A że jestem fanką snu, to dla mnie super.
9. Nowe pasje
Mam wrażenie, że jesienią odkrywam w sobie nowe pokłady kreatywności. Może to reakcja obronna mojego mózgu na zbliżającą się chandrę. Tak czy inaczej, cieszę się na każdy mój nowy pomysł. Wystarczy zauważyć, że pierwsze wpisy na tym blogu powstają właśnie tuż przez jesienią. Zaczynam też przygodę z akwarelą i coraz chętniej szukam domowych zamienników aktywności fizycznej, którą latem praktykowałam na dworze.
10. Melancholia
Kto też jest typem melancholika, ten wie, że jesienna aura koresponduje z nastrojem, którego często doświadczamy. Sprzyja wyciszeniu, refleksji i takim aktywnościom jak pisanie, czytanie, spokojny spacer... I chociaż wyraz "melancholik" to nie jedyne, co mnie definiuje, a na co dzień lubię też szukać w sobie energii i skupienia na tym, co teraz, to bywa, że znajduję odprężenie w oddaniu się temu specyficznemu stanowi.
Na koniec mała dygresja. Największym problemem w moim pisaniu (swoją drogą, problemy z pisaniem to ciekawy pomysł na osobny post) jest wiecznie towarzyszący mi w głowie głos, pytający mnie "po co o tym piszesz?". Staram się z nim walczyć, bo czy wszystko musi być po coś? Tym razem jednak kusi mnie, żeby odpowiedzieć. A piszę o zaletach jesieni, o mojej relacji z nią, z dwóch powodów: po pierwsze, bo działa to na mnie terapeutycznie, a po drugie, żeby może ktoś, kto to przeczyta, a też nie należy do fanów jesieni, do swojej listy pozytywów dodał i te moje, no i zapamiętał ważną dla mnie myśl, że każdy stan, w którym się znajdujemy, jest w pewien sposób ważny i warto choć spróbować go zaakceptować takim, jakim jest. Wydaje mi się, że wtedy jest trochę łatwiej.
W tym roku jesień może być jeszcze trudniejsza (podobnie zresztą jak w zeszłym), ze względu na epidemię, dlatego tym bardziej szukajmy plusów, szukajmy małych radości, dbajmy o zdrowie psychiczne, bądźmy dla siebie dobrzy!
Ściskam, jeszcze letnio,
Kasia L.
10 comments
Punkt 9 bardzo do mnie trafia. :)
OdpowiedzUsuńW wakacje nie wpada tyle pomysłów fabularnych, co właśnie jesienią.
Za oknem ciemno, nic nie rozprasza, to się zaczyna myśleć.
To prawda, w wakacje też jest zresztą bardziej nastawienie na odpoczywanie, a nie działanie. Dzięki za komentarz! :)
UsuńKasiu, zgadzam się. Ja bardzo nie jestem gotowa na jesień, bo miałam najpiękniejsze lato w życiu. A teraz mąż na statku do listopada, szybko zostałam słomianą wdową po ślubie, na powrót do szkoły gotowa nie jestem, przez zdalne nauczanie ten czas jakoś mi się zapętlił i wstyd się przyznać, ale nie odpoczęłam, nie jestem gotowa. Jednak tak piękne dni jak dziś sprawiają, że jest lepiej. Pozdrawiam serdecznie, koleżanka ze studiów.
OdpowiedzUsuńKochana, przykro mi, że jest Ci ciężko... Wyobrażam sobie, jak trudno musi być rozstać się na taki długi czas świeżo upieczonemu małżeństwu. Myślę sobie, że ta tęsknota pokazuje, jak bardzo Wam na sobie zależy, taka miłość to coś wyjątkowego! Co do powrotu do szkoły, to zupełnie Ci się nie dziwię, że nie czujesz się na siłach. Te półtorej roku zdalnego nauczania, pracy i w ogóle zdalnego życia było tak mocno wyrwane z kontekstu, dla edukacji to była wielka zmiana i na pewno trudno się teraz odnaleźć, będąc nagle wrzuconym do rzeczywistości sprzed zdalnych.
UsuńMam nadzieję, że jeszcze wiele pięknych jesiennych dni przed nami i że dodadzą Ci one otuchy wtedy, kiedy najbardziej będziesz marzyć o powrocie do tego najpiękniejszego lata. Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi odczuciami, tulę Cię mocno i odezwij się, jeśli chciałabyś pogadać :)
Achhhh, taaak! Pięknie i trafnie wypunktowana jesień :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńJako introwertyczka też widzę wiele zalet w jesieni! To czas, w którym mogę bez tłumaczenia się nikomu spędzić w domu sama ze sobą, żeby nabrać energii na spotkania z najbliższymi. Uwielbiam długie wieczory przy świecach i nawet ten padający deszcz za oknem mi nie przeszkadza (chociaż gorzej jak trzeba gdzieś wyjść :p).
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis i czekam z niecierpliwością na kolejne! ❤️
Dziękuję, bardzo mi miło! :*
UsuńOj tak, jesień to raj dla introwertyków, też to czuję :D A deszcz faktycznie potrafi mieć swój urok, nawet w wersji roboczej wpisu wymieniłam go w jednym z punktów, ale ostatecznie zrezygnowałam (chyba ze względu na to, o czym piszesz - że utrudnia wyjście, gdy jest potrzeba). Pozdrowienia!
Jesień... Moja dusza to typowa jesieniara. Całkowicie utożsamiam się z tą porą roku. Jednak każda pora roku ma swoje prawa i na każdą jest odpowiedni czas w życiu człowieka. Hmm, a do jesieni jednak trzeba trochę dojrzeć, wyciszyć się w sobie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie jesieniary! ;)
Coś w tym jest...
UsuńPozdrowienia! :)