Jestem introwertykiem i dobrze mi z tym (już)
Temat, który chcę poruszyć jest tak rozległy, a jednocześnie tak mi bliski, że nie bardzo wiem, jak go ugryźć. Zacznę więc może od ciekawostki. Nie tak dawno temu szukałam w jednym z popularnych słowników online synonimu do wyrazu introwertyk - na potrzeby jakiegoś tekstu. Takich wyników wyszukiwania się nie spodziewałam:
dzikus, niemowa, mruk, pesymista, odludek, narzekacz, skryty, mrukol, milczek, pokutnik, samotnik, mrukliwy, nierozmowny, mizantrop, małomówny, zgorzknialec, eremita, introwertyczny, borsukowaty, frustrat, pustelnik, osoba introwertyczna, neurotyczny, mumia, dzik, cichy, zamknięty w sobie, ponurak, smutas, zamknięty
Nie, to nie jest żart. Przerażona tymi "synonimami", od razu sprawdziłam, czy podobnie rzecz będzie się miała w przypadku ekstrawertyków. Okazało się, że jest zupełnie przeciwnie.
aktywny, błyskotliwy, bystrzak, ekstrawertyczny, imprezowicz, optymista, osoba ekstrawertyczna, pomysłowy, towarzyski, żartowniś
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie są to profesjonalne słowniki, ale strony tego typu pozyskują treści zwykle od użytkowników, a następnie są weryfikowane. Rozumiem działanie takich portali na zasadzie działania Wikipedii (poprawcie mnie, jeżeli się mylę). Wyraźnie pokazuje to kierunek, w jakim podąża rozumienie introwertyzmu i ekstrawertyzmu w społeczeństwie. A to z kolei wpływa na samoocenę tej pierwszej grupy. Bo jeżeli mamy możliwość bycia postrzeganymi jako optymiści, towarzyscy, aktywni i błyskotliwi, to kto dobrowolnie przyznałby się do tego, że jest dzikusem, niemową, mrukiem i odludkiem? Na pewno nie ja.
Kawałek mojej historii
Odkąd pamiętam było tak: jako dziecko, a później nastolatka, nie rozumiałam, dlaczego taką trudność sprawia mi zabranie głosu na forum klasy czy skąd to zmęczenie po dłuższym spotkaniu towarzyskim. Właściwie nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego związku, że zmęczenie jest następstwem przebywania w dużej grupie itp. Dochodzące do tego takie cechy jak nieśmiałość, zamknięcie na okazywanie emocji z powodu lęku przed odrzuceniem sprawiały, że wstydziłam się siebie w relacjach społecznych. W pełni dobrze odnajdywałam się jedynie wśród najbliższej rodziny czy przyjaciół.
Miałam takie przeświadczenie, że coś jest ze mną nie tak. Dlaczego innym żyło się łatwiej? Dlaczego codzienne interakcje społeczne przychodziły im tak lekko? Moje cechy osobowości związane z introwertyzmem traktowałam jako jedno z nieśmiałością i bardzo znielubiłam wszystkie. Chciałam się ich pozbyć i zamienić w otwartą, wygadaną dziewczynę. Czy mi się to udało? I tak, i nie. Po wielu latach walki z nieśmiałością na różne sposoby mogę powiedzieć, że bardzo dużo się zmieniło w tej kwestii.
Z jednej strony zmiana mi pomogła, bo ułatwiła codzienne funkcjonowanie - mniej już stresuję się przy wystąpieniach publicznych czy wykonywaniu telefonów, łatwiej mi postawić granice i powiedzieć o swoich potrzebach (podkreślam: "mniej" i "łatwiej" - bo stres z tym związany nie minął zupełnie i pewnie nigdy nie minie). Z drugiej strony trochę żałuję, bo walczyłam właściwie ze swoją naturą, nie akceptując jej, wbrew sobie. Dzisiaj nie mam już problemu z tym, że jestem introwertykiem, że niektórych rzeczy się wstydzę i że jestem jeszcze nieco nieśmiała. Wręcz przeciwnie: bardzo te cechy w sobie lubię! Uważam, że są ciekawe, wyjątkowe, a przede wszystkim są częścią składową tego, kim jestem.
Właściwie do dziś odczuwam, że społecznie pożądane są cechy pro-życie-w-grupie, to znaczy otwartość, towarzyskość, kontaktowość, łatwość w wypowiadaniu się itp. Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest. Gdy podzieliłam się tą opinią z pewną osobą, którą uważam za autorytet w tej tematyce, zapytała mnie: Kto i kiedy ci tak powiedział? Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Wydawało mi się, że nikt nigdy nie powiedział mi tego wprost.
Gdy teraz dłużej się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że takie przeświadczenie mogło się we mnie zakorzenić przez różne sytuacje, w których poczułam się niekomfortowo ze względu na moją nieśmiałość, trudność w wyrażaniu emocji czy cechy introwertyczne. Takie sytuacje miały miejsce regularnie: na spotkaniach rodzinnych pytano mnie, czy się nudzę lub źle czuję, że nic nie mówię; w klasie osoby z "elity" nigdy mnie nie zauważały, a niektórzy nauczyciele nie pamiętali mojego imienia, mimo że uczyli mnie parę lat; nie potrafiłam dojść do głosu w rozmowie albo mnie przekrzykiwano; z odpowiedzi ustnych dostawałam niższe oceny, czasem słusznie, a czasem mimo bycia bardziej obkutą niż koledzy i koleżanki, którzy umieli dobrze zakręcić rozmową.
Myślę, że w wielu z tych sytuacji wystarczyłoby ze spokojem i pogodą ducha wyjaśnić, otwarcie zakomunikować, że np. nie odzywam się, bo jestem raczej słuchaczem i obserwatorem i lepiej czuję się w tej roli; że stresują mnie wystąpienia publiczne, dlatego mogę wyglądać na zdenerwowaną. I tak dalej. Nie jest to takie proste, gdy jest się nieśmiałym, ale im bardziej rozumiem siebie, im więcej się o sobie uczę, tym łatwiej przekazać to innym. I zaakceptować swoje cechy, bo są piękne, chociaż może nie zawsze najłatwiejsze.
Czy introwertyk odmawia spotkań, bo nie lubi ludzi?
Opisując po krótce swoją historię wspomniałam, że mojemu introwertyzmowi towarzyszy(ła) nieśmiałość i zamknięcie w okazywaniu emocji. Mam wrażenie, że bardzo często się te i inne pojęcia myli. A skoro ten wpis ma na celu rozjaśnić nieco temat (z perspektywy co prawda zupełnego laika, ale za to praktyka), to zacznijmy może od tego, czym introwertyzm NIE jest.
Introwertyzm NIE jest:
- nieśmiałością, zamkniętością;
- fobią społeczną;
- separacją od otoczenia;
- małomównością;
- nielubieniem ludzi.
Sam termin wywodzi się z łaciny i oznacza zwrócony do środka. Bardzo podoba mi się to określenie, bo właśnie tak postrzegam siebie samą jako introwertyczkę. Introwertyk będzie osobą, która doświadczenie, emocje, refleksje kieruje do wewnątrz, to znaczy przeżywa je w sobie, czerpie radość z przebywania z samym sobą, bo interesuje go jego świat wewnętrzny. Nie chcę wypowiadać się w imieniu wszystkich introwertyków, ale z reguły to nie jest tak, że nie lubimy ludzi lub nie potrzebujemy kontaktów towarzyskich. Ja na przykład kocham ludzi i bardzo mnie interesują, lubię z nimi przebywać. Od ekstrawertyków różni mnie na pewno poziom i rodzaj aktywności w grupie (często wolę być obserwatorem, po prostu dlatego, że ciekawi mnie, jak zachowuje się moje otoczenie), ale też fakt, że spotkania towarzyskie pochłaniają dużo mojej energii, więc potrzebuję mniej więcej tyle samo czasu z ludźmi, co sama ze sobą. Jeżeli cały dzień przebywałam w pracy, która wymaga ode mnie częstych interakcji, to później zazwyczaj marzę o spokojnym wieczorze tylko z moim mężem lub sama. Z kolei weekendami zwykle mam ochotę na spotkanie w gronie przyjaciół. Ekstrawertycy "ładują się" podczas spotkań towarzyskich, w kontakcie z innymi osobami - introwertycy raczej w domowym zaciszu, sam na sam ze sobą i właśnie światem wewnętrznym.
Co ciekawe, wspomniane różnice wiążą się ściśle z różnicami w układzie nerwowym intro- i ekstrawertyków. Układ nerwowy introwertyka reaguje mocniej, co oznacza, że taka osoba potrzebuje mniej bodźców, aby czuć się pobudzona, aktywna. W związku z tym czasem niewielka ich liczba potrafi sprawić, że czujemy się zmęczeni, przebodźcowani i potrzebujemy odciąć się od otoczenia, zanurzyć ponownie w swoim wewnętrznym przeżywaniu, najlepiej w bezpiecznym miejscu i z aktywnością, która nie przysparza zbyt wielu nowych stymulantów, np. książką, ulubionym serialem czy po prostu drzemką.
Jestem introwertykiem, jestem ekstrawertykiem
Jeszcze jedna ważna sprawa w tym temacie-rzece, o którym mógłby powstać (i być może powstanie) niejeden wpis. Gdy rozmawiam z moim Mężem, który jest z wykształcenia psychologiem, to często podkreśla, że to nie do końca jest tak, że mamy albo tylko cechy ekstrawertyczne, albo tylko introwertyczne. Wyobraźmy sobie, że typy osobowości mieszczą się na skali, na której z jednej strony jest ekstrawersja, z drugiej - introwersja. Pomiędzy nimi rozpościera się całe spektrum właśnie tego, co jest "pomiędzy". To znaczy, że jeżeli np. czujesz się introwertykiem, ale nie odczuwasz dyskomfortu w przebywaniu w większym gronie ludzi, to nie znaczy, że tak naprawdę introwertykiem nie jesteś. Nie jesteś po prostu na samym skraju tej skali, nie jesteś jedną z - zapewne bardzo nielicznych osób - które są skrajnie introwertyczne. Gdzieś pośrodku znajduje się z kolei ambiwersja, czyli równowaga między oboma typami osobowości.
Dlatego nie warto tak radykalnie się szufladkować. Choć oczywiście rozumienie siebie pomaga w rozwijaniu swoich atutów i przede wszystkim ukochaniu tego, jakim się jest. Introwertycy i ekstrawertycy - świetnie się uzupełniamy! Ta różnorodność jest wspaniała i nie ma co dzielić się tak arbitralnie.
Jednak jako osoba o wyraźnie silniejszych cechach związanych z introwertycznym typem osobowości czuję się odpowiedzialna za to, żeby śmiało - dziś już bez wahania i wstydu, prosto z serca - powiedzieć: introwersja jest piękna! Ułatwia nam zawieranie i budowanie wyjątkowych, trwałych i głębokich relacji, co ja ogromnie sobie cenię. Pomaga być dobrymi słuchaczami i darzyć innych empatią i zrozumieniem. Dzięki niej też nigdy nie będziemy się nudzić, bo w końcu uwielbiamy spędzać czas z samymi sobą, a siebie zawsze mamy "pod ręką" :)
W zrozumieniu introwertyków albo zyskaniu poczucia bycia zrozumianym jako introwertyk pomaga zapoznawanie się z tematem, rozmowy z ludźmi i tworzenie więzi. Ze swojej strony mogę polecić w tej tematyce ciekawe konto na Instagramie: @introwertykalni. Jego twórcy w postach starają się na przykładach poszczególnych sytuacji przybliżyć świat introwertyków. Bardzo lubię też śledzić ich stories, w których introwertykalni obserwatorzy zadają pytania typu "Też macie tak, że...", na które można dzięki udostępnionej ankiecie odpowiedzieć TAK lub NIE i zobaczyć, jaka część z nas ma podobne doświadczenia.
Mam nadzieję, że mimo braku wykształcenia psychologicznego, choć trochę przybliżyłam temat introwersji - z perspektywy własnego doświadczenia.
Jestem bardzo ciekawa Waszych obserwacji i doświadczeń. Z jakim typem utożsamiacie się bardziej: ekstrawertyka czy introwertyka? Co sprawia Wam radość, a co przynosi trudność?
Ściskam,
Kasia L.
10 comments
Ten tekst jest bardzo odkrywczy! Ale muszę przyznać (dobrze znając autorkę i wiedząc jak jest lubiana), że można swobodnie stwierdzić że wspomniane historie związane z nieśmiałością to w dużej mierze przeszłość :)
OdpowiedzUsuńPokrzepia mnie to, dziękuję! :D
UsuńRaczej utożsamiam się z introwertykiem, ale na przestrzeni lat to się zmienia.
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Dzięki za podzielenie się!
UsuńŚledzę introwertykalnych już jakiś czas, faktycznie pomagają może nie tyle innym zrozumieć introwertyków, co samym introwertykom wytłumaczyć komuś, na czym to polega. Dużo łatwiej jest odesłać kogoś do konkretnego wpisu na profilu, niż tłumaczyć... :) Pozdrawiam, Kasia.
OdpowiedzUsuńPrawda :) Pozdrowienia!
UsuńUważam, że myśl o tym, aby się radykalnie nie szufladkować jest bardzo ważna. Warto wiedzieć, jakim jest się typem osobowości, ale trzeba się również rozwijać i starać właściwie funkcjonować wśród innych. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię i też życzę pomyślności w rozwoju!
UsuńJeden wykładowca na studiach powiedział mi, że gdyby nie moje wejściówki,które robił nam praktycznie co tydzień, to on by nigdy nie powiedział, że kiedykolwiek byłam na jego zajęciach. O czym to świadczy? Jestem 100% introwertykiem, ale dobrze mi z tym. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
No nieźle ;) Introwertycy, łączmy się :D
Usuń