wczesnym rankiem - codzienność lifestyle książki
  • STRONA GŁÓWNA
  • CODZIENNOŚĆ
    • Radości
    • Refleksje
    • Organizacja
    • Chwila dla siebie
    • Z pamiętnika
  • KREATYWNIE
    • Opowiadania
    • Dom
    • Sztuka
  • POLONISTYKA
    • Pisanie
    • Książki
    • Studia polonistyczne
      i edytorstwo
  • OKOŁOPSYCHOLOGICZNE
  • POLECAM
  • O MNIE I BLOGU / KONTAKT
nowy wpis w każdy wtorek o 19:00


 

górski widok z drzewami, akwarela

Dużo piszę o tym, jak dbać o swoje potrzeby i umiejętnie stawiać granice, kochać i zauważać samego siebie na co dzień. Dlatego tym razem "odegnę się" w drugą stronę i będzie o rezygnowaniu z siebie. Często zastanawiam się, jak łączyć ze sobą te dwa - mogłoby się wydawać - przeciwległe bieguny, żeby nie popaść w skrajność i po prostu być dobrym, coraz lepszym człowiekiem. 

Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to uzmysłowić sobie, że to nie są dwa przeciwległe bieguny, ale dopełniające się postawy, których połączenie daje dopiero postawę otwartości, miłości i pogody ducha. I tu wracamy do tego, co zostało już nieraz powiedziane na tym blogu, aby kochać drugiego człowieka TAK SAMO jak samego siebie. Myślę, że w razie wątpliwości czy "przeginania" w którąś ze stron, warto do tego właśnie się odwoływać i traktować jako papierek lakmusowy prawidłowego, pełnego miłości postępowania.

Jak zwykle do rozmyślań o przekraczaniu siebie sprowokowało mnie przebywanie w górach (ostatnio efektem takich rozmyślań był wpis Górskie przemyślenia o cofaniu się w życiu). W tym roku przekonałam się, że chodzenie po górach nie jest dla mnie. To znaczy wiedziałam to już w pewien sposób wcześniej, ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli - bo tak wiele osób kocha górskie wędrówki. Nie chciało mi się wierzyć, że ja nie. W tegoroczne wakacje zrozumiałam, jak bardzo lubię przebywać wśród gór i cieszyć się tym wyjątkowym klimatem, i jednocześnie, jak bardzo nie przepadam za wielogodzinną wspinaczką. 

Niemniej, wędrowanie po górach i tym samym przekraczanie w jakiś sposób siebie, daje mi zwykle sporo do myślenia. Tego sierpnia w Tatrach wróciła do mnie myśl, jak ważne w codziennym życiu jest rezygnowanie z siebie. Oprócz górskich wędrówek wyzwaniem była także organizacja tych wyjazdowych dni ze znajomymi. Wiecie, w grupie, w której każdy jest dorosły, ma swoje przekonania, swoje rytuały, swój pomysł na zwiedzanie, posiłki, godziny i sposób odpoczynku - nie zawsze jest łatwo się dogadać. Oczywiście spędziłam ten czas z super ludźmi, z którymi dużo przebywam też na co dzień i bardzo się lubimy, ale w czasie, w którym spędzamy ze sobą 24 godziny dziennie i mamy do ułożenia każdy dzień tak, by odpowiadał wszystkim, nie ma innej opcji, niż czasem z siebie zrezygnować.

Po co to robić? Żeby dać przestrzeń innym. Żeby ułożyć sobie w głowie, że inny pomysł niż mój też może być dobry. Żeby łatwiej żyło się razem. Żeby służyć. Nie zawsze wszystko da się podzielić po równo - dzisiaj po obiedzie zmywasz ty, jutro ja. Nie zawsze da się zrobić tak, żeby każdy mógł podjąć decyzję. Czasem warto się dostosować, zrezygnować z jakiejś swojej wizji. To nie jest łatwe i dla mnie zwykle wiąże się z nieprzyjemnym poczuciem pewnej nierówności. Ale w miłości nie chodzi o to, żeby wszystkiego wszystkim było po równo, to nie socjalizm. Gdy coś robię, nie liczę na to, że ktoś odpłaci się tym samym. To jest właśnie ryzyko kochania. Mało tego - jak często ja nie odpłacam się miłością na miłość!

Mam głębokie przeświadczenie, że jest ogromna wartość w "zapieraniu się siebie". Choć tak często chciałabym być bardziej zauważana, to z drugiej strony nie chcę, by wszystko kręciło się wokół mnie i nie chcę sama mieć wzroku utkwionego tylko w siebie i swoje potrzeby. Jasne, nie jest mi łatwo złapać balans, bo z drugiej strony mam problem z nadmierną troską o innych. Ale myślę sobie, że w tych górach złapałam pewną równowagę - tam, gdzie czułam się na siłach odpuścić, albo gdzie czułam, że chcę zrobić coś po swojemu, "bo tak", to odpuszczałam. Z kolei gdy czułam, że przekraczam swoje granice, odpuszczałam niektóre z zaplanowanych aktywności, żeby nie narzucać na siebie nadmiernej presji i zwyczajnie nie przemęczyć się. Zamiast jednego czy dwóch wyjść w góry wybrałam czas z samą sobą i spacery po okolicach. I to też było super. Nie ograniczałam w ten sposób ani innych, ani siebie.

Nie zawsze moje potrzeby muszą być spełnione w tej chwili - bo inni mają też jakieś swoje. Ale warto świadomie decydować, kiedy rezygnuję z siebie, a kiedy zdrowym jest poświęcić czas sobie. W przypadku, gdy odpuszczam po to, by kogoś innego mogło wyjść na wierzch, staram się mieć w pamięci też te moje potrzeby, żeby zaplanować na dogodniejszy moment zadbanie o siebie, i pomysły, bo być może kiedyś będzie jeszcze przestrzeń na ich realizację. A jeżeli tej przestrzeni nie będzie, to też jest OK - nie wszystko musi być moje.

Trudny ten temat, rozmyślam nad nim od wielu lat. Jak widzicie po tym wpisie, wnioski nie są jasne. Ale czy kiedyś będą? Kochanie - bo w moim przeświadczeniu to ma na celu zarówno rezygnacja z siebie, jak i troska o siebie samą - zawsze będzie pracą i nieustającym podejmowaniem decyzji. A to rzadko kiedy jest od razu klarowne i oczywiste. Ale warto. Jestem pewna.

Ściskam
Kasia L.

 aleja z jesiennymi liśćmi na drodze, akwarela

Jesień w pełni! Ponad rok temu, w ramach mojego pierwszego wpisu tutaj, pisałam o tym, jak trudno mi się do niej przekonać i jednocześnie zrobiłam subiektywną listę jej zalet. Dzisiaj jest mi jakoś łatwiej przyjmować to, co jest, a więc tegoroczny tekst jesienny będzie miał nieco inny wymiar. Jesień trwa, to fakt niepodważalny - w listopadzie widać to jeszcze wyraźniej. W związku z tym zadaję sobie pytanie, jak dbać o swój nastrój w czasie, gdy dni robią się coraz krótsze, a pogoda coraz bardziej deszczowa?

Całkiem niedawno słuchałam webinaru przygotowanego w ramach Tygodnia Zdrowia Psychicznego przez Centrum Zdrowia Psychicznego HarmonJa "Jesienne emocje" i właśnie to spotkanie zmotywowało mnie do przemyśleń. Psychoterapeutka Emilia Szydłowska zaproponowała parę ciekawych technik, które pomagają w utrzymaniu równowagi psychicznej i stabilnego nastroju - były to między innymi trening uważności, medytacja, sprawianie sobie drobnych przyjemności, odraczanie. Zwróciła także uwagę, jak ważna jest dla psychiki troska o zdrowy styl życia, przywołując akronim PLEASE, którego poszczególne litery oznaczają: leczenie choroby psychicznej (treat physical illness), zrównoważone odżywianie się (balanced eating), unikanie substancji zmieniających nastrój (avoid mood-altering substances), zrównoważony sen (balanced sleep) i ćwiczenia (exercise). Wiele z tego rodzaju metod utrzymywania dobrego nastroju i zdrowia psychicznego wprowadzam w życie i polecam (o treningu uważności planuję zrobić osobny wpis).

Zastanawiając się jednak, co mi pomaga utrzymać dobry nastrój jesienią, dochodzę do wniosku, że są to głównie dwie rzeczy: pełna akceptacja oraz korzystanie z zalet. Co to dla mnie oznacza w praktyce?

Pełna akceptacja. Jak napisałam powyżej, to że jesień przyszła i będzie przez najbliższe miesiące, jest po prostu faktem, nic z tym nie zrobimy, choćbyśmy chcieli (chyba że wyemigrujemy na ten czas do ciepłych krajów). Warto to najzwyczajniej w świecie zaakceptować, czyli przyjąć tę myśl i świadomie się z nią pogodzić. To już olbrzymi krok! Staram się, jak tylko mogę, brać życie takim, jakie jest - cieszyć się z jego radości i godzić z trudnościami, wiedząc, że i to przeminie. To pozwala mi w sposób bardziej zrównoważony podchodzić do emocji i nastroju. A więc pogodziłam się z tym, że jesień nadchodzi i na długie miesiące zapada wilgoć i ciemność - taka jest po prostu kolej rzeczy - i że w tym okresie mogę czuć się nieco gorzej, właśnie z powodu braku światła, często kiepskiej pogody i zwyczajnego przesilenia. A mając tę przewagę, jestem w stanie szybciej zaplanować kroki, które pomogą mi utrzymać nastrój na dobrym, stabilnym poziomie, w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć. To prowadzi nas do drugiej wskazówki, którą jest:

Korzystanie z zalet. O tym już na blogu trochę pisałam, zachęcam do przejrzenia listy 10 zalet, które rok temu w dostrzegłam w jesieni: Nadchodzi jesień i uczę się ją kochać. Myślę, że największym atutem tej pory roku są po pierwsze jej kolory - absolutnie wyjątkowe! - a po drugie uczucie przytulności, które można wokół niej wytworzyć. Ważnym jest dla mnie pilnowanie się, żeby moja melancholijna natura nie pogrążała się w jesiennej melancholii, ale bardziej czerpała z tego nastroju ciepła, przytulności i domowego ogniska. Zaduma potrafi się u mnie zamienić w nadmierne rozkminy i przygnębienie w mgnieniu oka, dbam więc o to, żeby najgłębsze rozmyślania zostawić sobie raczej na pogodniejsze dni, gdy bardziej panuję nad emocjami, a w te bardziej ponure karmić się lżejszymi, miłymi treściami. Lubię więc jesienią czytać luźne książki i oglądać familijne seriale lub wracać do lektur z dzieciństwa (aktualnie czytam ponownie serię "Ani z Zielonego Wzgórza", która zawsze wzbudza we mnie mnóstwo ciepłych uczuć). Staram się po prostu świadomie kierować swoimi zasobami - wiem, kiedy mogę pozwolić sobie na trudniejsze treści, a kiedy powinnam dać sobie więcej wytchnienia.

Na czym jeszcze polega korzystanie z zalet? Wykorzystuję kolory jesieni i ubieram się w nie, otaczam nimi, bo bardzo je lubię i do mnie pasują. Słucham klimatycznych piosenek, siedzę na fotelu i patrzę w świecące się okna bloków naprzeciwko, piję gorącą czekoladę i aromatyczne herbaty, korzystam z przypraw korzennych, otulam się kocem, robię potrawy z dynią, zgaduję się na przytulne spotkania z bliskimi, oglądam jesienne filmy i czytam książki, które dzieją się jesienią... Jest tego całkiem sporo. Staram się cieszyć drobnymi rzeczami, które są dostępne tylko o tej porze roku, albo właśnie wtedy są najbardziej atrakcyjne.

Patrząc z punktu widzenia biologii mózgu, w czasie, gdy stężenie serotoniny - czyli tzw. hormonu szczęścia, regulującego stany emocjonalne, koncentrację i pamięć - może być nieco obniżone z różnych względów, między innymi niedoborów naturalnego światła, warto zadbać o to, by dostarczać mózgowi jak najwięcej "powodów" do jej wytwarzania. Jednym z ważnych elementów w codziennej rutynie powinna być aktywność fizyczna, w różnych formach, bo to dzięki niej zyskujemy endorfiny, tak bardzo potrzebne w utrzymaniu dobrego nastroju, oraz spalany jest kortyzol, hormon stresu. Tyle z zaplecza teoretycznego ;) W praktyce u mnie wygląda to tak, że zwykle po całym dniu w pracy nie mam już chęci na sport, ale walczę z tym w następujący sposób: 1) dbam o ruch "przy okazji" - tzn. wybieram schody zamiast windy, spacer zamiast podjechania dwóch przystanków autobusem, dużo też ruszam się w pracy, na spotkania ze znajomymi proponuję spacery; jeżeli ma się daleko do pracy i spacery/dojazd rowerem nie są możliwe, można np. wysiąść parę przystanków wcześniej; 2) wybieram aktywność fizyczną, która naprawdę sprawia mi radość - spacery, rolki, nordic walking i rower. Wtedy trochę mniej muszę się zmuszać :) Daleko mi jeszcze do osoby aktywnej fizycznie, ale pracuję nad tym i widzę pozytywne efekty!

Staram się też dostarczać mojemu mózgowi jak najwięcej przyjemności. Chodzi oczywiście o przyjemności kreatywne, ciekawe, różnorodne, a nie o używki czy zajadanie (mam tendencję do poprawiania sobie nastroju przekąskami i słodyczami, dlatego szczególnie na to uważam). Jednego wieczoru będzie to u mnie kanapa i Netflix, innego drzemka, jeszcze innego spotkanie z bliskimi, kolejnego domowe spa, wypad na zakupy, długi spacer, prace manualne typu malowanie akwareli czy robienie obrazka z diamentów. Możliwości jest naprawdę wiele i dobieram je tak, aby odpowiadały moim aktualnym siłom oraz tak, aby nie było to lenistwo (bo łatwo wtedy popaść w marazm), ale wartościowy odpoczynek. Jasne, że każdego dnia ma się ochotę na maraton ulubionego serialu, ale czasem warto jednak urozmaicić czas wolny jakimś wyjściem czy resetem od ekranów. Dobrze sprawdza się też planowanie z wyprzedzeniem, bo po całym dniu obowiązków ma się tendencję do wybierania najłatwiejszych form wypoczynku. Gdy zaplanuje się np. wyjście do kina, teatru, do ZOO czy nawet do parku na dany dzień, to jest mniejsza szansa, że w zmęczeniu podejmie się te łatwiejsze decyzje.

No i last but not least - bądźmy dla samych siebie wyrozumiali. Jeżeli mamy trudny dzień, ukochajmy się z tym, zapytajmy siebie samych, dlaczego tak jest, co czujemy, czego potrzebujemy. Czasem zwolnijmy, nie wymagajmy od siebie 100% każdego dnia. To 100% każdego dnia może oznaczać co innego - raz będzie to 8 godzin pracy, zakupy, porządki, spotkanie i jeszcze pomoc komuś, a raz tylko koc i ciepła herbata. Wymagajmy od siebie, ale nie narzucajmy samym sobie niepotrzebnej presji. 

I od jesieni też nie wymagajmy, by każdego dnia zachwycała nas paletą barw i promieniami słońca. Czasem będzie po prostu szaro i deszczowo. I to też jest OK.

Jesieni, jesteś piękna! Taka, jaka jesteś. 

Ściskam ciepło
Kasia L.



morze o zachodzie słońca akwarela

Jak ten czas leci - chciałoby się rzucić frazesem. Ale naprawdę, z trudem zorientowałam się, że minął już rok, odkąd pod koniec sierpnia 2021 roku założyłam wczesnymrankiem i 5 września opublikowałam swój pierwszy wpis: Nadchodzi jesień i uczę się ją kochać - 10 zalet. Pamiętam, jak wahałam się, czy warto zaczynać, czy wykupywać domenę .pl i w jakiś sposób "inwestować" w nieznane. Oczywiście mogłabym to robić na "blogspot.com", ale miałam w sobie pragnienie, żeby tym razem wystartować jak najbardziej profesjonalnie. Pierwszy rok domeny kosztował grosze, więc zdecydowałam, że to będzie dla mnie taki rok testowy - jeżeli po jego upływie rozwinę swoją działalność albo po prostu będę dalej czerpała taką radość z tworzenia, będę dalej tę domenę wykupywać i uczyć się, jak działać w Internecie skuteczniej, to znaczy tak, aby moje teksty docierały do innych. Nad warsztatem pisarskim pracuję od lat, pozostało więc popracować nad stroną techniczną.

Po ponad roku stwierdzam, że założenie wczesnymrankiem było spełnieniem marzenia. Dalej uwielbiam tu pisać i ilustrować moje myśli prostymi akwarelkami. W mojej rodzinie to tata i siostra mają talent plastyczny i to oni zawsze byli "od sztuki". Nie miałam pojęcia, że hobbystycznie ja też mogę to w sobie odkryć :) Wiedziałam, że pisanie jest zdecydowanie moją dziedziną, ale malowanie? To moja siostra zachęciła mnie do akwareli, gdy powiedziałam jej, że chciałabym spróbować, i to ona dała mi mnóstwo praktycznych porad i zaopatrzyła w większość narzędzi.

Blog jest moim miejscem do wyżycia się artystycznie, pokazania swojej wrażliwości, to też trochę mój pamiętnik i - co nie mniej ważne - przestrzeń spotkania z Wami i Waszymi światami. Zakładałam go dla siebie i z myślą o sobie, ale w głębi serca miałam pragnienie, żeby był czytany. Każdy twórca chce mieć swoich odbiorców :) Już nie boję się nazywać siebie twórcą, pisarką, blogerką. To piękne uzupełnienie mojego codziennego życia i droga do rozwijania swoich talentów, za które jestem wdzięczna.

Przez ten rok prowadzenia wczesnymrankiem wiele się nauczyłam. 

Przede wszystkim doświadczyłam mnóstwa wsparcia ze strony moich zawsze wiernych fanów: męża, rodziny i przyjaciół. 

Dostałam tyle wyrazów sympatii i przemiłych, osobistych komentarzy, ile się naprawdę nie spodziewałam. 

Znalazłam przestrzeń, w której mogę rozwijać te ze swoich talentów, które na jakiś czas porzuciłam, a które są dla mnie naprawdę ważne. 

Zabrnęłam w niezbadane dotąd przeze mnie zakątki Internetu, szukając wśród wielu trudnych do zrozumienia dla mnie pojęć z zakresu SEO dróg do tego, by mój blog był jak najbardziej otwarty, wyszukiwalny, dostępny.

Czego ciągle się uczę? Odpowiedź może być tylko jedna: systematyczności i konsekwencji! ;)

ozdobna linia roślinna, akwarela

Każdy zamieszczany tutaj tekst pojawia się, ponieważ jest dla mnie ważny, mówi o tym, czym aktualnie żyję, czym się interesuję, co sądzę, że warto nagłośnić, na co zwrócić uwagę. Każdy z nich w sposób mniej lub bardziej oczywisty pokazuje codzienność i stara się zachęcić do jak najpełniejszego jej przeżywania, do cieszenia się zwyczajnością. Ale skoro już wzięło mnie na wspominki, przytoczę kilka moich wpisów, które są dla mnie szczególnie ważne, może najbardziej osobiste, i do których nadrobienia zachęcam, jeżeli nie mieliście okazji przeczytać ich wcześniej. Do takich tekstów należą na pewno:

  • Mój własny ogród
  • Na Wielki Piątek
  • Chciałabym być obojętna
  • Jak przewlekły stres wpływa na codzienność?
  • Najlepsze, co może przytrafić się zawodowo to zawiedzione marzenie
  • Będzie lepiej
  • Jestem introwertykiem i dobrze mi z tym (już)
  • Kilka słów o miłości z okazji rocznicy

ozdobna linia roślinna, akwarela

Dziękuję, że jesteście ze mną, że doceniacie to moje pisanie, chcecie je czytać. Niesamowicie cieszy mnie porozumienie, jakie wytwarza się między nami, gdy każdy z nas odsłoni kawałek siebie - ja w tekstach na blogu, Wy w komentarzach i prywatnych rozmowach. Czego chcieć więcej! Dziękuję też za towarzyszenie mi na Instagramie @wczesnymrankiem, gdzie dzielę się moją najzwyklejszą codziennością.

Wdzięczna za cały miniony rok blogowania, działam dalej! Kto wie, dokąd mnie ta ścieżka zaprowadzi :)

Jeżeli macie jakieś uwagi, pomysły na wpisy czy też luźne myśli - zachęcam do podzielenia się w komentarzu. To doda mi motywacji i pomoże się rozwijać.

Ściskam
Kasia L.

Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O MNIE


Kasia Lewandowska

Polonistka pracująca jako bibliotekarz
i redaktor, spełniająca się też w roli pisarki.
Szczęśliwa żona ucząca się kochać życie
i wypełniać sensem każdy dzień.

Więcej o mnie: Szerzej o mnie i blogu

A na co dzień udzielam się tu: instagram.com/wczesnymrankiem

Zapraszam!


(fot. Justyna Szyszka / bezflesza)

LUBIANE WPISY

  • Nadchodzi jesień i uczę się ją kochać - 10 zalet
  • Chciałabym być obojętna
  • 2024 -> 2025
  • Górskie przemyślenia o cofaniu się w życiu
  • Wyluzuj i odpuść. Święta Bożego Narodzenia skupione na relacji

INSTAGRAM

instagram @wczesnymrankiem

ARCHIWUM

  • ►  2025 (1)
    • ►  marca (1)
  • ►  2023 (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2022 (34)
    • ►  grudnia (1)
    • ▼  listopada (3)
      • Rezygnować z siebie
      • Jak zadbać o swój nastrój jesienią?
      • To już rok, odkąd prowadzę wczesnymrankiem!
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2021 (13)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (2)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (2)

NAPISZ DO MNIE

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Miło mi!
Dzięki, że jesteś i czytasz :)

Copyright © wczesnym rankiem - codzienność lifestyle książki. Designed & Developed by OddThemes